środa, 11 grudnia 2013

Spaghetti allo scoglio (spaghetti z owocami morza) i pierwsze urodziny bloga


Dokładnie rok temu, licząc od dzisiaj, opublikowała na blogu swój pierwszy post i tym samym zaczęłam blogerską przygodę.
Od tej pory blog pozostaje moim wiernym przyjacielem, stałym elementem codzienności. Niestety ostatnio, ze względu na ogrom innych obowiązków, nie mam tyle czasu, ile bym chciała na gotowanie i opracowywanie postów. Staram się jednak na bieżąco odpowiadać na komentarze, zaglądać na Życie smakiem się toczy na Facebooku, a myślami stale jestem na blogu i obmyślam nowe przepisy.
Rok temu pisałam o moich wątpliwościach związanych z pomysłem założenia bloga. Dzisiaj mogę powiedzieć, że były one zupełnie bezpodstawne. Prowadzenie bloga to przyjemność, oderwanie od rzeczywistości, zabawa, która całkowicie mnie pochłonęła. Przez ostatni rok bardzo rozwinęłam swoje kulinarne umiejętności i wciąż uczę się nowych rzeczy. Przy każdej okazji myślę o tym, co mogłabym ugotować, opisać i sfotografować. Kupuję coraz więcej książek kucharskich, odwiedzam najróżniejsze strony i blogi związane z kulinariami i jedzeniem. W restauracjach nie tylko oddaję się przyjemności jedzenia, ale również w myślach rozkładam dania na czynniki pierwsze i zastanawiam się, jak mogłabym odtworzyć je w domu.

W ten sposób powstało jedno z lepszych dań, które ugotowałam - spaghetti allo scoglio - czyli spaghetti z owocami morza. Przepis jest wypadkową wielu dań, których próbowałam we Włoszech i w Chorwacji, ale również we włoskich restauracjach w Polsce. O tym, jak najlepiej przygotować pastę z owocami morza niejednokrotnie czytałam w najróżniejszych książkach kucharskich, z uwagą śledziłam ruchy kucharzy w programach telewizyjnych. Ugotowałam je już jakiś czas temu, ale z publikacją czekałam na tak zwaną specjalną okazję. Myślę, że pierwsza rocznica istnienia bloga to dobry moment. Tym bardziej, że za oknem szaro, buro i zimno... Warto więc choć na talerzu mieć choć odrobinę lata i wspomnienia wakacji...


Spaghetti allo scoglio (spaghetti z owocami morza)

Składniki na 5-6 porcji
  • 600 g makaronu spaghetti (u mnie pół na pół zwykłe spaghetti i makaron barwiony sepią)
  • mieszanka owoców morza (wybrać według uznania i asortymentu w sklepie)
    • 5-6 langustynek (scampi, duże krewetki) - po jednej na osobę
    • 500 g krewetek w pancerzykach (użyłam gotowanych, niemrożonych)
    • 250 g muli
    • 250 g ośmiorniczek
  • 500 g pomidorków koktajlowych
  • 200 ml białego wina
  • pęczek natki pietruszki
  • 4-5 ząbków czosnku
  • oliwa z oliwek extra vergine
  • sól, pieprz
Ponadto przygotowania spaghetti allo scoglio potrzebne będą:
  • bardzo duży garnek do ugotowania makaronu
  • bardzo duża głęboka patelnia "wokopodobna"
  • garnek do ugotowania muli (najlepszy będzie płaski o dużej średnicy) z pokrywką

Przygotowanie
Pomidorki przekroić na pół.
Czosnek obrać. Dwa ząbki drobno posiekać, pozostałe rozgnieść płaską stroną noża.
Natkę pietruszki poszatkować.
Mule dokładnie umyć pod bieżącą wodą i oskrobać. Wyrzucić otwarte muszle, które nie zamykają się po postukaniu o blat stołu.

W dużym garnku zagotować wodę na makaron. Posolić.
Makaron ugotować na twardo (ok. 4 minuty krócej niż podano na opakowaniu). Na koniec makaron dodajemy na patelnię z sosem i podgrzewamy przez chwilę - w ten sposób makaron się dogotuje, dlatego "wyjściowo" nie może być idealnie al dente.

W płaskim garnku rozgrzać 2 łyżki oliwy. Dodać posiekany czosnek. Chwilę podsmażyć, żeby czosnek się zeszklił, ale nie zbrązowiał.
Zwiększyć ogień do maksymalnego. Wrzucić mule. Chwilę poruszać patelnią. 
Małże zalać 100 ml wina. Patelnię przykryć pokrywką. Gotować kilka minut do czasu, aż muszle się otworzą (wyrzucić te, które pozostały zamknięte!).
Odcedzić, zachowując sos. Ugotowane małże odstawić na bok, pod przykryciem.

Na drugiej patelni rozgrzać kilka łyżek oliwy. Dodać ząbki czosnku. Podsmażać chwilę i usunąć z patelni zanim zbrązowieją.
Teraz na patelnię po kolei należy dodawać owoce morza.
Najpierw na patelnię przełożyć langustynki. Podsmażać przez ok. 2 minuty.
Dodać ośmiorniczki i podsmażać ok. 2 minuty. Ośmiorniczki podczas smażenia z szarych i sflaczałych zamieniają się w jędrne, fioletowe mini ośmiorniczki z uroczo podkręconymi mackami. :)
Wlać pozostałe wino.
Na patelnię wrzucić pomidorki i ok. 2 łyżek gałązek natki pietruszki. Dusić wszystko przez ok. 3 minuty, po czym wyjąć langustynki z patelni. Odłożyć na bok, przykryte folią aluminiową. Ugotowana langustynka wygląda bardzo podobnie do surowej (wciąż jest różowa), jednak patrząc od spodu na mięso w ogonie wyraźnie widać różnicę: surowe mięso jest białawe, ale przezroczyste. Ugotowane natomiast jest białe i nietransparentne. 

Na patelnię wrzucić krewetki. Wymieszać dokładnie zawartość patelni.
Wlać sos zachowany z gotowania muli. Posolić do smaku i hojnie doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Wymieszać.
Dusić wszystko pod przykryciem przez ok. 3-4 minuty.

Na koniec do patelni z sosem dodać odcedzony makaron. Wsypać pozostałą natkę pietruszki (listki). Skropić oliwą. Wymieszać wszystko dokładnie.
Dodać ugotowane mule i langustynki.
Przykryć patelnię pokrywką i trzymać na małym ogniu jeszcze przez 2 minuty.

Razem z potrawą podać świeży biały chleb (bagietkę, ciabattę) do zebrania sosu z dna talerzy i patelni. Na stole postawić również naczynia na skorupy*, muszle itp.

Smacznego!

* Skorup, szczypców, pancerzyków i głów po krewetkach nie należy wyrzucać - warto umieścić je w garnku, zalać litrem wody i gotować przez ok. 45-60 minut na wolnym ogniu. Po odcedzeniu otrzymamy bardzo aromatyczny wywar z owoców morza (podobno większość smaku skorupiaków znajduje się w szczypcach i głowie) - idealny do przygotowania risotto z owocami morza!






sobota, 30 listopada 2013

Śledzie w oleju z cebulką


Święta coraz bliżej: w centrach handlowych widać już ludzi biegających w amoku za prezentami, powoli w radiu zaczynają puszczać świąteczne piosenki, a dzisiaj wieczorem w telewizji będzie można obejrzeć "Kevina samego w Nowym Jorku". Czas więc zacząć myśleć o bożonarodzeniowych daniach!
U mnie w domu nieodłącznym elementem wigilijnego menu są śledzie w kilku odsłonach. Jedna z nich, chyba najbardziej klasyczna, to śledzie w oleju z cebulką. Warto je przygotować zawczasu, aby wszystkie smaki dobrze się przegryzły.
PS. Śledzie w oleju to również doskonała przekąska sylwestrowa.


Śledzie w oleju z cebulką

Składniki na 2 słoiki
  • 1 kg matiasów śledziowych
  • 2 średnie cebule
  • 4-5 ogórków konserwowych
  • 4 listki laurowe
  • kilka ziarenek ziela angielskiego
  • ok. 200-250 ml oleju roślinnego

Przygotowanie
Matiasy odsączyć z oleju, a następnie pokroić w poprzek na kawałki o szerokości ok. 2 cm.
Ogórki zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
Cebulę drobno posiekać.
W misce wymieszać cebulę z ogórkiem.
Przygotować dwa mniejsze słoiki lub jeden większy.
W słoikach układać na przemian warstwę śledzi i warstwę mieszanki cebulowo-ogórkowej, a na niej pół listka laurowego wraz z dwoma ziarenkami ziela angielskiego. Ostatnią warstwę powinna stanowić mieszanka cebulowo-ogórkowa.
Do wypełnionych słoików wlewać małym strumieniem olej. Odstawić na 10-15 minut i poczekać, aż olej spłynie i ułoży się, a następnie dopełnić do końca słoika.
Słoiki zamknąć i wstawić do lodówki na kilka dni, aby smaki się przegryzły.

Smacznego!





niedziela, 24 listopada 2013

Zielony Widelec, czyli catering dietetyczny z dostawą do domu lub biura

Niedawno zostałam poproszona o przetestowanie i ocenienie całodniowego menu z dostawą do domu/pracy nowo powstałej firmy cateringowej Zielony Widelec. Nigdy wcześniej nie miałam okazji próbować takich dowożonych dań. Niejednokrotnie widziałam jednak podobne zestawy u koleżanek w pracy i powiem szczerze, że nie wyglądało to zachęcająco... Potrawy nie miały wyglądu, były blade, mało apetyczne, a przede wszystkim porcje przypominały obiad dla krasnoludka (rekordem było danie makaronowe złożone z trzech (!) nitek tagliatelle z dwoma kawałkami pomidora...). Tak więc do pomysłu wypróbowania podobnie skonstruowanego menu podeszłam z pewną rezerwą...

Do przetestowania dostałam posiłki z programu "Redukcja - 1700 kcal". Zielony Widelec ma również w planach inne wersje menu, m.in. Wege czy Eko, ale na razie, w początkowej fazie działalności, klienci mogą wybierać spośród trzech wersji: Redukcji (skierowanej do osób pragnących pozbyć się zbędnych kilogramów), Równowagi (dla osób, które nie potrzebują zmieniać masy ciała, ale chcą się zdrowo odżywiać i jeść wartościowe posiłki) oraz Programu Indywidualnego, dostosowanego do indywidualnych potrzeb każdej osoby w zależności np. od jej problemów zdrowotnych itd. Można więc dowolnie wybierać spośród różnych wersji, więc z pewnością każdy znajdzie w Zielonym Widelcu coś dla siebie.

Całodniowe menu z Zielonego Widelca złożone jest z pięciu posiłków: śniadania, drugiego śniadania, obiadu, podwieczorku i kolacji. Porcje nie są duże, więc osoby przyzwyczajone do bardzo obfitych posiłków mogą czuć się nieusatysfakcjonowane. Jednak w porównaniu z porcjami podawanymi przez konkurencyjne firmy zajmujące się cateringiem dietetycznym, te z Zielonego Widelca wypadają naprawdę nieźle.

Menu, które testowałam prezentowało się następująco:


Było więc zróżnicowane, interesujące, choć jak dla mnie zdecydowanie zbyt mięsne. W paczce znalazła się również nieopisana na kartce śniadaniowa przekąska, czyli winogrona z kawałkami kiwi posypane płatkami owsianymi.

Każde danie pakowane jest w osobny pojemnik, przykryte folią i owinięte papierową etykietą opisaną rodzajem posiłku. Jeśli więc komuś zależy na tym, aby dokładnie przestrzegać zaleceń danego programu dietetycznego, nie sposób się pomylić i zjeść np. kolację zamiast obiadu.


Ja nie miałam ochoty stosować się do wszystkich zaleceń, tym bardziej, że nie wszystkie dania wpisują się w moje upodobania smakowe. Tak więc wypróbowałam część z nich o dowolnie wybranych porach, a resztę przekazałam innym "testerom".

ŚNIADANIE: kanapki z wędliną i warzywami oraz krem paprykowo-jajeczny
Kanapki wyglądały bardzo apetycznie. Przygotowane zostały z pełnoziarnistego pieczywa i rzeczywiście miały dużo "zieleniny" (pomidory, ogórek, sałatę, szczypiorek). To danie przekazałam do spróbowania innej osobie (sama nie jadam wędliny) i wiem, że smakowały, choć "wymagały dodania pieprzu i odrobiny soli".


II ŚNIADANIE: winogrona i kiwi z płatkami owsianymi + świeżo wyciskany sok pomarańczowy
Ta część zestawu to właściwie żadna filozofia gotowania - chodzi o to, aby wybrać dobre, świeże składniki. I tak też było. Sok był smaczny, aromatyczny, niedosładzany i nierozwodniony. Kiwi dojrzałe i słodkie. Winogrona również dobre - nie miały twardej, ciężkiej do pogryzienia skórki. Plus za wykorzystanie płatków owsianych sauté zamiast dawania gotowych mieszanek müsli z dodatkami w postaci rodzynek i kandyzowanych owoców.

OBIAD: łosoś z pieca w sosie koperkowym z ryżem i brokułami
Danie zdecydowanie w moim stylu. Łosoś z zestawu był smaczny, choć na mój gust ciut za mocno upieczony; jednak dla większości osób taki stopień upieczenia ryby powinien okazać się idealny. Jedyny zarzut, jaki mam do ryby, to jej wielkość - łosoś był smaczny i z przyjemnością zjadłabym jeszcze kilka kęsów, zwłaszcza, że sosu koperkowego było stosunkowo dużo i wystarczyłoby na większą porcję. Dużym plusem obiadu było wykorzystanie brązowego ryżu i brokułów, które bardzo lubię. Ogólnie obiad był bardzo udany.


PODWIECZOREK: zupa jesienna z wołowiną
Była to zupa warzywna, w której udało mi się wyróżnić cebulę, pomidory i paprykę. Papryka była zdecydowanie najbardziej wyczuwalnym składnikiem, który najbardziej wybijał się zarówno w zapachu, jak i smaku. Zupa była smaczna i aromatyczna.



KOLACJA: kurczak z kaszą jaglaną i fasolką szparagową
Danie prezentowało się bardzo ładnie, na wierzchu znalazły się plasterki mozzarelli polane sosem balsamicznym. Osoba, która testowała potrawkę miała do niej tylko jeden zarzut - za mało wyczuwalne doprawienie; po dodaniu soli, pieprzu i oliwy z oliwek, danie zostało zjedzone ze smakiem.


Podsumowując, catering dietetyczny oferowany przez Zielony Widelec opiera się na zróżnicowanych, przemyślanych i dobrze skomponowanych posiłkach. Wykorzystywane są tutaj składniki wysokiej jakości, a każde danie przygotowywane jest z sercem. Posiłki wyglądają apetycznie i tak też smakują, choć czasem wymagają delikatnego doprawienia. Jest to jednak kwestia indywidualna - każdy może sam dostosować danie do swoich upodobań smakowych.
Jest to na pewno bardzo wygodne rozwiązanie dla osób, które z różnych powodów nie gotują sobie same i nie chcą się martwić o codzienne przygotowywanie posiłków. W takiej sytuacji skierowanie się do Zielonego Widelca to bardzo dobry wybór - podniebienia i żołądki zostaną tam potraktowane z należytą uwagą. W dłuższej perspektywie czasowej można się spodziewać bardzo korzystnego wpływu na zdrowie.
Ja nie kończę swojej przygody z Zielonym Widelcem. Bo choć lubię gotować i samodzielnie opracowywać sobie własne menu, chętnie przyjrzę się kolejnym wariantom programów dietetycznych (zwłaszcza wersji Eko i Wege, które brzmią bardzo zachęcająco).

niedziela, 10 listopada 2013

Szarlotka ulubiona


Szarlotka to dla mnie archetyp ciasta. Aż dziwne, że przepis na moją popisową szarlotkę, którą robię właściwie z zamkniętymi oczami, zamieszczam na blogu dopiero teraz...
Przypuszczam, że większość osób, czytając ten wpis, pomyśli "A tam, i tak moja szarlotka jest najlepsza". To chyba nieodłączna cecha tego ciasta - każda rodzina i każdy kucharz mają swój sprawdzony, od lat wykorzystywany przepis, który sprawdza się za każdym razem i nieodmiennie zachwyca gości. Prawda jest taka, że każda domowa szarlotka jest dobra - wynika to z domowego ciasta i wykorzystania prawdziwych jabłek, a nie nafaszerowanych utrwalaczami mas jabłkowych w słoikach.
Dzisiaj przedstawiam Wam przepis na szarlotkę, który w mojej rodzinie jest stosowany od lat, ale przez ten czas uległ wielu modyfikacjom. Co ciekawe, szarlotka na podstawie tego bazowego przepisu (choć, jak mówiłam, z drobnymi zmianami) wychodzi inaczej w zależności od tego, czy piekę ją ja, moja siostra czy moja babcia...


Szarlotka ulubiona

Składniki 
(na ciasto o wymiarach 24 x 24 cm)
  • 350 g mąki pszennej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 200 g masła
  • 2 żółtka
  • 110 g drobnego cukru do wypieków
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1,5 kg jabłek szara reneta
  • cynamon (ilość według uznania; ja lubię, gdy jabłka są wyczuwalnie cynamonowe)

Przygotowanie
Mąkę wymieszać z cukrem i proszkiem do pieczenia. Wysypać na blat stołu, tworząc kopczyk z zagłębieniem.
Do zagłębienia wbić żółtka.
Dodać masło pokrojone w kostkę.
Zagnieść ciasto. Uformować dwie kule nierównej wielkości (1/3 i 2/3). Każdą kulę zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na ok. godzinę.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 st. C (grzanie góra-dół).
Dno i brzegi tortownicy wysmarować olejem i wysypać tartą bułką.
Z większej kuli ciasta uformować placek. Rozwałkować i przełożyć do tortownicy. Wyrównać, załatać dziury. Ciasto ponakłuwać widelcem.
Wstawić do rozgrzanego piekarnika i piec na lekko zezłocony kolor, ok. 15 minut.
W tym czasie obrać jabłka i zetrzeć w malakserze na grubych oczkach (można też ręcznie na tarce, ale po co się przemęczać? :). Wymieszać z cynamonem (ilość przyprawy według uznania).
Jabłka przełożyć na podpieczony i lekko ostudzony spód.
Pozostała porcja ciasta powinna już mocno stwardnieć w lodówce. Ciasto zetrzeć na tarce o grubych oczkach prosto na jabłka. Wyrównać
Wstawić do rozgrzanego piekarnika i piec do czasu, aż wierzch ciasta się zezłoci (ok.45-60 minut).
Ostudzone ciasto oprószyć cukrem-pudrem.
Podawać samą lub z kulką lodów waniliowych.

Smacznego!



wtorek, 29 października 2013

Sałatka z krewetkami i granatem


Słodko-kwaśna sałatka idealna jako przystawka, przekąska lub lekki lunch. Magia smaku tkwi przede wszystkim w bardzo aromatycznym dressingu jabłkowo-czosnkowym.
Sałatka jest przerobioną wersją dania z pęczakiem, które robiłam podczas warsztatów kulinarnych Qmam kasze z Maią Sobczak.


Wiosenna sałatka z roszponką, krewetkami, 
granatem i jabłkowym dressingiem
(na podstawie przepisu Mai Sobczak na sałatkę z pęczakiem)

Składniki (na jedną miskę sałatki)
  • 1 opakowanie (100 g) roszponki
  • 2 owoce granatu
  • 1 opakowanie (250 g) mrożonych krewetek (użyłam średnich, gotowanych)
  • 1 łyżka oliwy z oliwek extra vergine
  • kilka kropel soku z cytryny
  • ząbek czosnku
  • ok. 60 g orzechów włoskich
  • 1 łyżka sezamu
  • świeżo zmielony pieprz
Na dressing:
  • 1 jabłko
  • 1 łyżka oleju sezamowego
  • 1 łyżeczka sosu sojowego
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka łyżek wody
  • kilka kropel soku z limonki
  • kilkanaście listków świeżej bazylii i mięty

Przygotowanie
Dressig:
W pojemniku blendera umieścić obrane jabłka pokrojone na mniejsze części, czosnek, olej sezamowy, sos sojowy, odrobinę wody, sok z limonki, bazylię i miętę. Zmiksować na gładką masę. Doprawić do smaku świeżo zmielonym pieprzem.

Owoce granatu rozkroić i wyłuskać z nich soczyste nasiona.
Orzechy posiekać. Na suchej patelni uprażyć sezam i orzechy.

Krewetki rozmrozić i osuszyć kuchennym ręcznikiem papierowym.
W misce wymieszać oliwę z ząbkiem czosnku przeciśniętym przez praskę, szczyptą pieprzu i soli oraz sokiem z cytryny. Do marynaty dodać krewetki i dokładnie wymieszać. Odstawić na 10 minut
Rozgrzać patelnię z nieprzywierającym dnem. Krewetki smażyć ok. minutę z każdej strony. Odstawić do ostygnięcia.

W misce umieścić roszponkę, nasiona granatu i krewetki. Wymieszać dokładnie, ale delikatnie. Dressing podać w osobnym naczyniu i obficie polać sałatkę przed samym jedzeniem (nie żałować, dressing jest królem tej sałatki!). Posypać uprażonymi orzechami z sezamem.

Smacznego!




wtorek, 22 października 2013

Kokosanki


To chyba najprostszy przepis na ciasteczka, z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Ilość pracy i wysiłku została to ograniczona do absolutnego minimum: 10 minut przygotowań, 20 minut pieczenia i w pół godziny na stole lądują delikatne kokosanki. Ciasteczka są lekko zarumienione i chrupkie na zewnątrz, natomiast w środku pozostają jasne i mają delikatnie ciągnącą konsystencję.
Najlepiej smakują w dniu pieczenia, bo niestety dość szybko się zsychają. Jeśli jednak koniecznie chcemy je przechować, należy je umieścić w szczelnie zamkniętym pojemniku. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że ich przygotowanie jest łatwe i szybkie, polecam piec na raz tyle kokosanek, ile potrzeba, a następnego dnia ewentualnie zrobić powtórkę. :)


Kokosanki
(przepis pochodzi ze strony Moje Wypieki)

Składniki (na ok. 15 kokosanek)
  • 1 jajko
  • 70 g cukru-pudru
  • 100 g wiórek kokosowych

Przygotowanie
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Piekarnik nagrzać do temp. 170 st. C (grzanie góra-dół).
Białko jajka ubić na sztywno.
Pod koniec ubijania dodać partiami cukier-puder, a następnie żółtko. Ubijać jeszcze chwilę.
Do masy wsypać wiórki kokosowe i wymieszać łyżką.
Z masy formować kulki i układać je w kilkucentymetrowych odstępach na przygotowanej blasze.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 15-20 minut.
Zostawić do ostygnięcia i delikatnie zdjąć z blachy.

Smacznego!


sobota, 19 października 2013

Pasta à la sałatka grecka, czyli tagliatelle z fetą, pomidorami i oliwkami


To danie z cyklu "nowe spojrzenie na". Okazuje się, że podstawowe składniki sałatki greckiej: feta, pomidory, oliwki, cebula, oregano doskonale nadają się do podania na ciepło, w towarzystwie makaronu. Zrezygnowałam tylko z ogórka, bo zupełnie mi się nie komponował z całością.
Jeśli więc macie ochotę na sałatkę grecką, ale jednocześnie chcecie zjeść na obiad coś ciepłego - to danie spełni Wasze oczekiwania.

Pasta à la sałatka grecka, czyli
tagliatelle z fetą, pomidorami i oliwkami


Składniki na 2 porcje
  • 250 g świeżego makaronu tagliatelle*
  • 250 g pomidorków koktajlowych
  • 200 g sera feta
  • pół czerwonej cebuli
  • kilkanaście oliwek (pół na pół zielonych i czarnych)
  • suszone oregano
  • 2 łyżki oliwy z oliwek extra vergine

Przygotowanie
Pomidorki przekroić na pół.
Cebulę drobno pokroić.
Fetę pokruszyć na małe kawałki.
Oliwki przekroić na pół i usunąć pestki.
Na patelni rozgrzać na średnim ogniu oliwę. Dodać cebulę. Podgrzewać do czasu, aż zmięknie i stanie się szklista.
Dodać pomidorki. Doprawić suszonym oregano. Zmniejszyć ogień. Dusić wszystko pod przykryciem ok. 5-6 minut, mieszając od czasu do czasu. W razie potrzeby podlać odrobiną wrzątku. Pod koniec dodać oliwki.
Makaron ugotować al dente w osolonym wrzątku. Makaron świeży gotuje się bardzo krótko. W tym daniu dodatkowo dogotuje się na patelni z sosem, trzeba więc bardzo uważać, aby go nie rozgotować.
Makaron przełożyć na patelnię z sosem. Dodać pokruszony ser feta (zostawić odrobinę do posypania). Wymieszać wszystko dokładnie, w razie potrzeby dolewając odrobinę wody z gotowania makaronu. Podgrzewać ok. minutę - do czasu, aż feta trochę się rozpuści i powstanie serowo-kremowy sos.
Makaron przełożyć na talerze. Posypać zachowaną pokruszoną fetą i odrobiną suszonego oregano.

Smacznego!




środa, 16 października 2013

Chleb kawowy żytnio-pszenny (na zakwasie żytnim)


Od początku byłam tak zaintrygowana ideą włączenia kawy do chleba, że z trudem wytrzymałam do całkowitego ostygnięcia bochenka, żeby móc go rozkroić... Wgryzając się w aromatyczną, czarną przylepkę z niezwykle chrupiącą skórką od razu się zakochałam. To jest to! Chleb dla prawdziwych kawoszy! W każdym kęsie daje się wyczuć kawowy posmak, który pasuje zarówno do kanapek wytrawnych (świetnie smakuje w połączeniu z serami pleśniowymi), jak i słodkich (nie jestem fanką słodkich kanapek, nie jadam dżemów i kremów kanapkowych, ale kromka kawowego chleba z ricottą i cynamonem była wyborna). A co z osobami, które nie lubią kawy? Myślę, że warto spróbować. Smak kawy w tym chlebie nie dominuje, a jedynie daje o sobie znać. Chleb jest przez to bardziej wyrazisty. Natomiast osoby, które - podobnie jak ja - mają bardzo kawolubne podniebienie, bezwzględnie powinny rozgrzewać piekarniki!


Chleb kawowy żytnio-pszenny (na zakwasie żytnim)
(na podstawie przepisu Jeffreya Hamelmana, z którym zapoznałam się za pośrednictwem Pracowni Wypieków)

Składniki na jeden okrągły bochenek
Na zaczyn zakwasowy:
  • 1 łyżka zakwasu żytniego (przepis tutaj)
  • 140 g mąki żytniej jasnej (typ 720)
  • 130 g wody
Na kawową namaczankę:
  • 50 g (czyli 1 kromka) czerstwego (najlepiej żytniego) chleba
  • 20 g mielonej kawy
  • 10 g oleju roślinnego
  • 180 g gorącej wody
Na ciasto właściwe:
  • 120 g mąki żytniej jasnej (typ 720)
  • 180 g mąki pszennej chlebowej (typ 650)
  • 1,5 łyżeczki soli

Przygotowanie
praca podzielona na 2 dni: pierwszy dzień = zrobienie zaczynu i kawowej namaczanki, drugi dzień = przygotowanie i wypiek chleba
czas przygotowania bochenka: ok. 3-5 h
czas pieczenia: ok. 40 min

Dzień przed pieczeniem:
Składniki zaczynu wymieszać w misce. Szczelnie przykryć przezroczystą folią spożywczą i odstawić na 12-16 godzin.
W drugiej misce umieścić kromkę chleba, kawę i olej. Zalać gorącą wodą. Poczekać, aż wystygnie i wtedy przykryć folią i odstawić na 12-16 godzin.

W dniu pieczenia:
Wymieszać zaczyn i kawową namaczankę, a następnie dodać obie mąki i sól. Wyrobić ciasto, mieszając dokładnie drewnianą łyżką lub mikserem (kilka minut).
Przykryć miskę folią i odstawić ciasto do wyrośnięcia na ok. 30-60 minut.
Ciasto przełożyć na posypany mąką blat i uformować okrągły bochenek. Skórkę naciąć w kilku miejscach.
Koszyczek do wyrastania chleba obsypać mąką i przełożyć do niego bochenek. Do wyrastania można użyć durszlaka, wyłożonego czystą ściereczką oprószoną mąką. Bochenek obsypać mąką, żeby się nie kleił. Odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok. godzinę.
W tym czasie rozgrzać piekarnik z kamieniem do pieczenia (lub blachą) do temp. 230 st. C (grzanie góra-dół). Kamień wymaga ok. godziny, aby się nagrzał, blacha potrzebuje mniej czasu.
Wyrośnięty bochenek przełożyć na oprószoną mąką łopatę do przenoszenia ciasta (lub deskę) i szybko zsunąć na rozgrzany kamień. Na blachę wsuniętą poniżej kamienia z chlebem wysypać kilka kostek lodu (dzięki powstałej w tej sposób parze wodnej chleb będzie miał chrupiącą skórkę).
Piec w 230 st. C przez 10 minut, po czym zmniejszyć temp. do 220 st. C i dopiekać ok. 30-40 min. Aby sprawdzić, czy chleb jest upieczony, należy postukać w jego spód: jeśli słychać głuchy odgłos - jest gotowy.
Zostawić bochenek do ostygnięcia tak, aby miał przewiew (na kratce, ruszcie). Kroić, gdy zupełnie ostygnie.

Smacznego!



 

poniedziałek, 14 października 2013

Muffiny z oliwkami i suszonymi pomidorami


Wytrawne muffiny to jeden z najlepszych przekąskowych pomysłów na przyjęcia - są łatwe do przygotowania, można je zrobić z dowolnymi dodatkami i zawsze wszystkim smakują. Robiąc niesłodką wersję muffinów po raz pierwszy, zdecydowałam się na połączenie zielonych oliwek i sera feta (przepis na te muffiny znajdziecie tutaj). Tym razem wybrałam czarne oliwki i suszone pomidory. Obowiązkowo dodałam dużo aromatycznych suszonych ziół. Wspaniale wkomponował się tutaj suszony czosnek bulwiasty przywieziony dla mnie w prezencie prosto z Podlasia - dodał muffinom wyrazistości i odrobinę ostrości.
Jestem zdecydowaną entuzjastką wytrawnych muffinów i na pewno będę dalej obmyślać nowe połączenia smakowe.


Składniki na 12 muffinek
"Suche"
  • 250 g mąki pszennej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • suszone zioła: bazylia, oregano, czosnek niedźwiedzi, słodka papryka
  • sól i pieprz
"Mokre" 
  • 250 ml mleka 
  • 40 ml oleju + 50 ml oliwy z oliwek
  • 1 jajko
Dodatki
  • 12 suszonych pomidorów 
  • mały słoiczek (u mnie 160 g) czarnych drylowanych oliwek

Przygotowanie
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C z termoobiegiem.
Formę do muffinek wyłożyć papilotkami lub przygotować foremki silikonowe.
12 oliwek odłożyć do dekoracji. Resztę pokroić (niezbyt drobno).
Suszone pomidory odsączyć z oleju na papierowym ręczniku kuchennym, a następnie pokroić na mniejsze kawałki (najwygodniej jest pociąć kuchennymi nożyczkami).
W jednej misce wymieszać wszystkie składniki suche.
W drugiej misce wymieszać wszystkie składniki mokre.
Mokrą mieszankę wlać do suchej.
Delikatnie wymieszać wszystko widelcem - tylko do połączenia składników tak, aby masa pozostała grudkowata. Dodać oliwki i suszone pomidory i jeszcze raz szybko i delikatne zamieszać.
Wypełnić masą papilotki lub foremki. Na wierzchu każdej muffinki ułożyć całą oliwkę.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 20 minut.

Smacznego!