środa, 26 grudnia 2012

Święta, święta i po świętach...

Święta, święta i po świętach... - tak w mojej rodzinie podsumowuje się bożonarodzeniowe świętowanie. Mnóstwo przygotowań, jeszcze więcej biesiadowania, a na koniec nie wiadomo, która z tych dwóch czynności okazała się bardziej męcząca...
W ramach podsumowania - mały foto-przegląd kilku tegorocznych smakołyków.



wtorek, 25 grudnia 2012

Tort makowy


Tort makowy to u nas w domu bożonarodzeniowy symbol o znaczeniu niemal równie ważnym jak choinka... Jego przygotowanie to wielkie wydarzenie oraz czasochłonne, pracochłonne i stresujące przedsięwzięcie. Z tego powodu robimy go tylko raz w roku. Pewnie właśnie dlatego cała rodzina tak go wyczekuje, a gdy pojawia się na wigilijnym stole, wszyscy wydają okrzyk zachwytu.
Wiele lat temu przepis na tort moja mama znalazła w jakiejś gazecie (podobno była to "Kobieta i życie") i postanowiła wypróbować. Od tej pory to dzieło (nie można go nazwać inaczej), z małymi przerwami, stanowi główną atrakcję wigilijnej kolacji. Przez lata przepis bardzo ewoluował. Kilkakrotnie, ze względu na liczbę gości, trzeba było potroić (!) ilość składników w stosunku do oryginalnej wersji tak, aby starczyło dla niemal dwudziestu osób. Zmieniane były również proporcje składników, płyn do nasączania wzbogacony został alkoholem... I tak powstał nasz popisowy wigilijny numer - mojej mamy, siostry i mój.
W tym roku z resztek (nadmiaru kremu, płynu do nasączenia i resztek ciasta zeskrobanych z tortownicy) zrobiłam również "zdekonstruowaną" wersję tortu w kieliszku do martini.

Składniki (na duży* tort)
  • 500 g maku
  • ok. 700-800 g cukru
  • 14 jajek
  • aromat migdałowy
  • ok. 200 g płatków migdałowych
  • 300 g masła
  • 250 g tartej bułki + trochę do wysypania tortownicy
  • 6 łyżek kawy rozpuszczalnej rozpuszczonej w niewielkiej ilości wrzątku
  • płyn do nasączenia: duża filiżanka mocnej, wystygłej kawy „wzmocniona” kilkoma łyżkami alkoholu (do nasączenia tortu), z dodatkiem soku z połowy cytryny i z jednej mandarynki

* Podana ilość składników to dwukrotność w stosunku do oryginalnego przepisu. W tym roku postanowiłyśmy zrobić "tylko" duży tort, zamiast - jak dotychczas - gigantycznego.

Przygotowanie
Mak zalać wrzątkiem. Zostawić do ostygnięcia. Odcedzić. Wszystkie kroki wykonać trzy razy.
Mak zmielić trzykrotnie w maszynce.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180 st. C.
Rozbić 10 jajek oddzielając żółtka od białek – zachować zarówno żółtka, jak i białka.
Żółtka ukręcić na puszysty kogel-mogel z 1,5 szklanki cukru.
Kogel-mogel wymieszać z przemielonym makiem.
Okrągłą tortownicę (o średnicy 28 cm) wysmarować masłem i wysypać tartą bułką. Nadmiar bułki strzepać.
Białka z rozbitych 10 jajek ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodać 6 łyżek cukru.
Ubite białka połączyć z masą makową, dodając delikatnie szklankę tartej bułki, odrobinę aromatu migdałowego i ok. 85 g płatków migdałowych.
Masę wlać do tortownicy.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec około 30 minut. Wyjąć i ostudzić w formie.
Wystudzone ciasto wyjąć z tortownic i przekroić w poprzek, aby uzyskać 2 lub 3 blaty równej grubości.
4 całe jajka ubić na parze ze szklanką cukru aż do uzyskania puszystej masy.
Utrzeć masło aż stanie się puszyste. Powoli dodawać masę jajeczną. Jednocześnie, bardzo delikatnie, dodawać wystudzoną kawę.
Przygotować płyn do nasączenia.
Na paterze, na której będzie podawany tort, ułożyć spodni blat ciasta. Nasączyć obficie płynem do nasączenia. Poczekać aż płyn wsiąknie i posmarować ciasto kremem. Położyć drugi blat i również obficie nasączyć. To samo zrobić z trzecim blatem, jeśli ciasto było krojone na trzy części.
Cały tort obłożyć kremem ze wszystkich stron, a następnie obsypać płatkami migdałów.
Tort schować do lodówki na całą noc.

Smacznego!




Kawa... i co dalej?

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczny piernik z powidłami śliwkowymi


Rzadko wygrywam w konkursach, a już bardzo rzadko - naprawdę fajne nagrody. Ostatnio jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło (i to szeroko, bo aż dwukrotnie!). Jeden z konkursów zorganizowała boulangerie Petit Appetit. Do zdobycia była książka Elizy Mórawskiej (Liski) "White Plate. Słodkie". Do tej pory nie mogę uwierzyć, że udało mi się ją wygrać! Książka, podobnie jak blog, jest cudowna (dokładniejsza recenzja to temat na inny post - jest taki w planach). Właściwie każdy przepis wygląda zachęcająco i czytając go myślę: "Muszę to zrobić!". Któryś musiał być jednak tym pierwszym. Kulinarną przygodę z moją wspaniałą nagrodą rozpoczęłam od świątecznego piernika z powidłami śliwkowymi. Przepis jest znakomity - zachęcam do wypróbowania!
Wesołych Świąt!


Piernik z powidłami śliwkowymi
(na podstawie przepisu z książki Elizy Mórawskiej "White Plate. Słodkie")

Składniki 
(na jeden podłużny piernik o wym. 12 x 40 cm)
Na piernik:
  • 200 g miodu
  • 120 g cukru 
  • 100 g masła
  • 160 g powideł śliwkowych
  • 20 g przyprawy do piernika
  • 70 ml mleka
  • 2 jajka
  • 300 g mąki pszennej (użyłam tortowej typ 450)
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • powidła śliwkowe do przełożenia (ok. 400-450 g)
Na ganache czekoladowy:
  • 100 ml śmietanki 30% lub 36%
  • 100 g (1 tabliczka) gorzkiej czekolady (min. 70% zawartości kakao)

Przygotowanie
Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C.
Miód, cukier, powidła i masło włożyć do niewielkiego garnka i podgrzewać na średnim ogniu aż składniki się roztopią i połączą.
Do masy dodać przyprawę do piernika. Wymieszać.
Odstawić na bok do przestygnięcia.
Keksówkę o wymiarach 40 x 12 cm wysmarować masłem i wysypać bułką tartą.
Jajka roztrzepać z mlekiem.
Sodę wymieszać z mąką.
Jajka wlać do masy piernikowej. Wymieszać.
Wsypać mąkę.
Wszystko dokładnie wymieszać łyżką.
Masę wlać do formy.
Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 50-60 minut. Ja piekłam niecałe 50 minut.
Ostudzić w formie.
Ostudzone ciasto zawinąć w folię aluminiową i odłożyć na 24 godziny.
Ciasto przekroić w poziomie na trzy równe części.
Dolną i środkową warstwę posmarować powidłami śliwkowymi.
Złożyć piernik w całość i zawinąć w folię aluminiową.
Przechowywać w lodówce.

Przygotowanie ganache:
Śmietankę zagotować w rondelku na średnim ogniu. Uważać, aby nie wykipiała.
Do gorącej śmietanki dodać połamaną na kawałki czekoladę.
Odstawić na kilka minut, aby czekolada zmiękła.
Wymieszać na gładką, lśniącą masę. Odstawić do ostygnięcia.

Szpatułką rozsmarować ganache na powierzchni piernika. Posypać płatkami migdałowymi.

Piernik przechowywać w lodówce, zawinięty w folię aluminiową. Dzięki temu długo zachowa świeżość i będzie wilgotny.

Smacznego!



niedziela, 23 grudnia 2012

Ciasteczka San Vigilini (Biscotti di Verona)


Tegoroczny urlop spędziłam w jednym z najcudowniejszych miejsc na świecie - Agriturismo San Mattia w Weronie. Nie będę się rozpisywać nad urokiem tego zakątka i okolicy, bo słowa nie są w stanie go oddać - zainteresowanych odsyłam na stronę internetową. Napiszę jednak parę słów o... restauracji, w której rządzi kucharz Fabio. Z jego małego królestwa w porze lunchu (czy raczej pranzo) i kolacji (cena) wychodzą fantastyczne potrawy. Wszystko jest przygotowywane na miejscu, w większości z własnych produktów (we Włoszech są bardzo surowe przepisy określające, jakie warunki musi spełnić gospodarstwo, aby mogło się nazywać agriturismo). To właśnie tutaj miałam okazję po raz pierwszy spróbować "prawdziwie prawdziwej" włoskiej kuchni.
W tym roku odbyłam również prywatną lekcję gotowania pod okiem Fabia. Jako cuoco Ewa przygotowywałam z nim różne potrawy. Wszystko dokładnie zapisywałam i z Werony wróciłam z niewielkim plikiem prawdziwych włoskich ricette. Jeden z nich - na tradycyjne werońskie ciasteczka san vigilini - przedstawiam poniżej. Z podanych składników można przygotować aż 100 ciasteczek. Warto więc połowę ciasta zamrozić i wykorzystać przy innej okazji. Wystarczy wtedy zostawić ciasto na noc w pomieszczeniu, a rano tylko uformować ciasteczka i je upiec. Ja tak właśnie zrobiłam i dzięki temu w tym roku na Gwiazdkę będziemy mieli mały włoski akcent.


Składniki (na ok. 100 ciasteczek)
  • 1 kg mąki pszennej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 400 g miękkiego masła
  • 400 g cukru 
  • 200 g rodzynek
  • 30 g proszku do pieczenia
  • 6 jajek
  • skórka starta z 2 (sparzonych!) cytryn

Przygotowanie
Piekarnik nagrzać do temperatury 165 st. C z termoobiegiem.
Z podanych składników zagnieść ciasto (najwygodniej użyć robota kuchennego, ale można też ręcznie).
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Formować ciasteczka kształtem i wielkością przypominające suszone morele. Nie muszą być idealnie równe.
Piec przez ok. 15 minut do czasu aż lekko się zarumienią.
Przed podaniem posypać cukrem pudrem.

Smacznego!




Smakowite PrezentyCiastka na jeden kęs - NAGRODA

sobota, 22 grudnia 2012

Strucla z makiem


Do przygotowania strucli makowej znowu przyczynił się australijski MasterChef... W jednym z odcinków z cyklu MasterClass, Gary Mehigan uczył uczestników, jak przygotować struclę z jabłkami. Zamieniłam farsz jabłkowy na makowy i... wyszła świąteczna strucla z makiem. Brak rodzynek w przepisie nie jest niedopatrzeniem - ja po prostu ich nie lubię. Zgodnie z zasadą "kto robi, ten rządzi" dla tych małych pomarszczonych bakalii nie znalazło się więc miejsce w mojej masie makowej. Za to sporo w niej migdałów i skórki pomarańczowej. Następnym razem dodam do masy dwie łyżki konfitury wiśniowej, żeby mak był bardziej wilgotny i nabrał odrobiny "kwaskowatości".

Składniki (na jedną struclę)
Na masę makową:
  • 250 g maku
  • 90 g brązowego cukru
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 25 g masła
  • 150 g migdałów w słupkach
  • 100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
  • 2 łyżki likieru cointreau
  • 3 białka

Na ciasto:
  • 225 g mąki pszennej (użyłam wrocławskiej typ 500)
  • 1 jajko
  • 125 ml lekko ciepłego mleka
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 30 g roztopionego masła

Przygotowanie
Masa makowa:
Mak umieścić w garnuszku, zalać wrzątkiem i gotować ok. 40 minut. Odcedzić na sitku i zostawić do ostygnięcia.
Mak zmielić trzykrotnie w maszynce.
W garnuszku roztopić cukier, masło i miód. Ostudzić. 
W misce wymieszać mak, cukier z miodem i masłem, migdały, skórkę pomarańczową i likier. Odstawić, żeby wszystkie smaki się "przegryzły".
Bezpośrednio przed nakładaniem masy makowej na ciasto, ubić białka na sztywną pianę i delikatnie połączyć z makiem.

Ciasto:
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 st. C z termoobiegiem.
Do miski wrzucić mąkę, jajko, mleko i sól. Mieszać mikserem (z hakami) na niskich obrotach aż składniki się połączą. Dodać masło. Zwiększyć prędkość obrotów i wyrabiać ciasto aż będzie gładkie.
Blat posypać mąką, położyć ciasto i oprószyć je z wierzchu mąką. Ugniatać opuszkami palców aż będzie elastyczne i nieprzywierające.
Ciasto umieścić w misce obficie wysmarowanej olejem. Przykryć i odstawić na 35-40 minut.
Blat posypać mąką.
Położyć ciasto i palcami uformować kształt prostokąta. Rozwałkować ciasto na cienki prostokąt (ok. 40 x 60 cm). 
Na stole ułożyć czysty kawałek materiału (ok. 60 x 80 cm) i obsypać go mąką.
Nawinąć ciasto na wałek i przenieść na materiał.
Ciasto delikatnie rozciągać dłońmi i/lub pięściami aż powstanie bardzo duży i bardzo cienki (prawie przezroczysty) prostokąt.
Masę makową ułożyć przy jednym z brzegów ciasta. Zawinąć brzegi. Przy pomocy materiału zrolować struclę i przenieść ją na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Struclę posmarować stopionym masłem.
Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 40 minut.
Przed podaniem posypać obficie cukrem pudrem.

Smacznego!


piątek, 21 grudnia 2012

Muffiny piernikowe ze śliwką


Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że jak eksperymentować, to tylko z muffinami. Dzisiaj przedstawiam więc moją własną wariację na temat muffinek i Bożego Narodzenia - muffiny piernikowe ze śliwką. Przygotowałam je dla dziadka, do którego szłam ze świąteczną wizytą. Dziadek pierwszy raz w życiu spróbował muffinek i bardzo mu smakowały. Ze swojej strony dodam, że jestem zadowolona z końcowego efektu - muffiny wyszły mało słodkie (co bardzo mi odpowiada) z delikatną nutką "korzenności", która przyjemnie piecze w język.

Składniki na 12 muffinek
"Suche":
  • 250 g mąki pszennej (użyłam tortowej typ 450)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 75 g cukru trzcinowego
  • 1 łyżka przyprawy do piernika
  • 1 łyżeczka kakao w proszku
  • 1 łyżeczka suszonej skórki cytrynowej w proszku
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • szczypta przyprawy do kaw i deserów w młynku i/lub przyprawy do dań słodkich w młynku (opcjonalnie)
"Mokre":
  • 75 g masła
  • 100 ml mleka (w temperaturze pokojowej)
  • 180 g jogurtu naturalnego (w temperaturze pokojowej)
  • 1 jajko (w temperaturze pokojowej)
Dodatki:
  • suszone śliwki

Przygotowanie
Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C z termoobiegiem.
Formę do muffinek wyłożyć papilotkami.
Śliwki pokroić na mniejsze kawałki. Moje śliwki były świeże i bardzo miękkie, więc nie wymagały namoczenia. Jeśli jednak śliwki są bardzo twarde, trzeba je zalać wodą i gotować przez parę minut, a następnie odsączyć i dopiero potem pokroić.
Masło rozpuścić i ostudzić. 
W jednej misce wymieszać wszystkie składniki suche.
W drugiej misce wymieszać wszystkie składniki mokre.
Do mokrej mieszanki dodać śliwki.
Mokrą mieszankę wlać do suchej.
Delikatnie wymieszać wszystko widelcem - tylko do połączenia składników. Masa powinna być jak najbardziej grudkowata.
Masę wlać do papilotek.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 20 minut.

Smacznego!






środa, 19 grudnia 2012

Kruche ciasteczka "zwyczajne"


Na święta zawsze piekę kruche ciasteczka. Najzwyklejsze i najprostsze - tylko z dodatkiem skórki cytrynowej. I co roku, gdy upieczone leżą na desce, mierzę się z tym samym dylematem: zdobić czy nie zdobić? Zdobienie ciasteczek kolorowymi długopisami cukrowymi, polewą czekoladową i różnymi posypkami jest świetną zabawą, ale... najsmaczniejsze ciasteczka to te bez żadnych dodatków... Zawsze jako pierwsze znikają z pudełek. Tym razem postanowiłam więc powstrzymać swoją artystyczną duszę i wszystkie ciasteczka pozostawić w postaci "nieskażonej". Przecież same w sobie też są piękne!

Przepis (nieznacznie zmodyfikowany) pochodzi z "Kuchni polskiej" (wyd. 1979). Ciasteczka są niezwykle kruche i delikatne.

Składniki (na ok. 80 ciasteczek)
  • 300 g mąki pszennej (użyłam krupczatki typ 500)
  • 200 g masła (zimnego)
  • 90 g drobnego cukru do wypieków
  • 3 surowe żółtka
  • skórka starta z jednej cytryny
  • 1 łyżeczka suszonej skórki cytrynowej (opcjonalnie)

Przygotowanie
Wszystkie składniki wrzucić do malaksera i miksować aż się połączą i utworzą zwartą masę.
Uformować kulę i chłodzić w lodówce przez ok. 2 godziny (ja wystawiłam na godzinę na taras).
Nagrzać piekarnik do temp. 180 st. C.
Ciasto rozwałkować na grubość ok. 3 mm, delikatnie podsypując mąką.
Foremkami wykrawać ciasteczka i układać je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 10 minut aż ciasteczka staną się lekko rumiane.
Odstawić do ostudzenia.

Smacznego!




wtorek, 18 grudnia 2012

Malfatti ze szpinakiem i ricottą w sosie pomidorowym


Uwielbiam oglądać australijskiego i amerykańskiego MasterChefa. Można się wiele nauczyć, wykorzystać ciekawe przepisy i sprytne techniki. Danie, które prezentuję dzisiaj przygotowała uczestniczka 4. edycji australijskiego MasterChefa i zapewniło jej ono miejsce w "Top 50". Jurorzy prawie się rozpłynęli, a ja od razu postanowiłam, że muszę je sama zrobić. Przejrzałam więc różne strony internetowe w poszukiwaniu przepisu. Trafiłam między innymi tutaj i tutaj; również na White Plate znalazłam podobny przepis na gnudi.
Wersja, którą przedstawiam to wypadkowa tych przepisów i własnego doświadczenia.

Składniki (na ok. 24 sztuki)
Na malfatti:
  • 250 g sera ricotta 
  • 250 g szpinaku (1 opakowanie szpinaku baby)
  • 1 jajko
  • 130 g mąki pszennej (użyłam poznańskiej typ 500)
  • 2 łyżki startego parmezanu + odrobina do posypania
  • 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
  • sól i pieprz do smaku
Na sos:
  • pomidory krojone w puszce
  • sól, pieprz i suszone zioła (bazylia, oregano) do smaku
  • 1/4 łyżeczki cukru

Przygotowanie
Szpinak umyć i osuszyć.
Rozgrzać garnek lub patelnię o grubym dnie.
Wrzucić szpinak i gotować "na sucho" na średnim ogniu do czasu, aż listki szpinaku "zwiędną" i zmniejszą swoją objętość, ale pozostaną ładnie zielone (zajmie to ok. 5 minut).
Szpinak dokładnie odsączyć z wody: odcisnąć na sitku i pozostawić na nim do ostygnięcia. Można też wyżąć zawinięty w czystą szmatkę. (Każdy sposób jest dobry, byle pozbyć się jak największej ilości wody).
Odsączony i ostygły szpinak posiekać bardzo drobno.
Do miski wrzucić ricottę, starty parmezan szpinak, roztrzepane jajko, przyprawy i mąkę.
Wymieszać wszystko w misce.

Masa na malfatti jest już gotowa. Teraz należy uformować kluski. Malfatti oznacza "brzydko zrobione" ze względu na to, że tradycyjnie formuje się je ręcznie - są więc "artystycznie nieforemne". Ja jednak wykorzystuję metodę podpatrzoną u wspomnianej wyżej uczestniczki MasterChefa. Nazywam ją "metodą dwóch łyżek". Za pomocą dwóch łyżek stołowych można uformować ładne podłużne kluski. Należy nałożyć ok. 2/3 łyżki masy i, dociskając, zsunąć (zgarnąć, zdrapać) ją na drugą łyżkę. Całą procedurę powtórzyć kilkakrotnie, aż do uzyskania zbitej kluski o regularnym kształcie. 

Uformowane malfatti odkładać na deskę oprószoną mąką.
Krojone pomidory przelać do małego garnka i podgrzać na średnim ogniu.
Doprawić do smaku solą, pieprzem, suszonymi ziołami i odrobiną cukru.
Gotować na średnim ogniu do momentu, aż sos zredukuje się o ok. połowę.
W garnku zagotować wodę z solą.
Wrzucić malfatti i gotować ok. 4 minuty.
Po wyjęciu, przełożyć je na czystą szmatkę/papierowy ręcznik kuchenny lub sitko do odsączenia.
Podawać polane sosem pomidorowym i posypane startym parmezanem.

Smacznego!





niedziela, 16 grudnia 2012

Risotto ai funghi porcini (risotto z borowikami)


Moja miłość do risotta zaczęła się pewnego lata w Weronie. Wtedy dowiedziałam się, czym naprawdę jest risotto i po raz pierwszy spróbowałam tego dania przygotowanego tak, jak należy - ryż był idealnie al dente, całość miała cudownie kremową konsystencję. Od tego czasu risotto regularnie gości w mojej kuchni. Za każdym razem nieznacznie je modyfikuję - kupuję różne rodzaje ryżu, zmieniam dodatki. 
Dzisiaj w zakamarkach spiżarni znalazłam paczkę suszonych borowików, które aż prosiły się, żeby pożenić je z włoskim ryżem. Czy mogłam im odmówić? Oczywiście nie! I tak zabrałam się za przygotowanie risotto ai funghi porcini, czyli risotta z borowikami.

Składniki na 3 porcje
  • 300 g ryżu do risotta (użyłam Arborio)
  • 1 l wywaru (użyłam drobiowo-warzywnego; polecam ugotowanie większej ilości wywaru i zamrożenie go w litrowych pojemnikach - będzie jak znalazł do risotta) 
  • 100 ml białego wina
  • 2 szalotki
  • 1 ząbek czosnku
  • 40 g suszonych borowików (lub innych grzybów; kiedyś robiłam z podgrzybków)
  • 1/2 pęczka natki pietruszki
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki masła
  • 2 łyżki startego parmezanu

Przygotowanie
Grzyby dokładnie opłukać pod bieżącą wodą. Zalać wodą i odstawić na godzinę.
Szalotkę i czosnek drobno posiekać.
Namoczone grzyby pokroić na średnie kawałki.
Wywar zagotować i cały czas trzymać na małym ogniu.
Na głębokiej patelni o grubym dnie rozgrzać oliwę i masło.
Zeszklić cebulę z czosnkiem.
Dodać ryż. Smażyć, aż ziarnka dokładnie pokryją się oliwą z masłem i staną się przezroczyste.
Wlać wino i poczekać, aż odparuje.
Dodać grzyby i dusić przez chwilę na średnim ogniu.
Posolić odrobinę.
Łyżką wazową wlać dwie pierwsze porcje wywaru. Mieszać od czasu do czasu, aż ryż wchłonie płyn.
Dolać kolejną porcję wywaru. Mieszać od czasu do czasu, aż ryż wchłonie płyn...
Proces dolewania wywaru i mieszania trwa aż do ugotowania ryżu (ok. 16-18 minut). Ryż powinien być al dente - na zewnątrz miękki, ale w środku lekko twardy, stawiający opór zębom. Możliwe, że wywar nie zostanie wykorzystany w całości. Możliwe też, że będzie go za mało - wtedy do risotta należy dolewać ugotowaną wodę. Z moich obserwacji wynika, że na 100 g ryżu przypadają dwie łyżki wazowe wywaru.
Zgasić palnik pod patelnią. Do risotta wsypać parmezan i natkę pietruszki (odrobinę zostawić do dekoracji). 
Wymieszać i pozwolić risottu "odetchnąć" przez chwilę.
Podawać posypane natką pietruszki.

Smacznego!


sobota, 15 grudnia 2012

Tagliatelle Zingarella (tagliatelle z krewetkami w sosie miodowo-chilli)


Tagliatelle Zingarella


Trattoria Rucola to jedna z moich ulubionych włoskich restauracji w Warszawie. Proponowane tam menu obfituje w apetyczne potrawy. I cóż z tego, skoro ja prawie zawsze zamawiam to samo? Przy każdej wizycie z uwagą studiuję menu, planując spróbowanie czegoś nowego. Zazwyczaj jednak na planowaniu się kończy, a ja zamawiam moje ulubione Tagliatelle Zingarella... Uwielbiam połączenie słodyczy miodu z ostrością papryczek i czosnku. No i te krewetki... Wielokrotnie próbowałam odtworzyć ten smak w domu i wreszcie, po kilku mniej lub bardziej udanych podejściach, udało się! Wersja oryginalna wciąż oczywiście pozostaje niedoścignionym ideałem, ale... może kiedyś osiągnę i ten etap?

Składniki na 4 porcje
  • 500 g świeżego* makaronu tagliatelle
  • 2 czerwone papryki
  • 2 małe papryczki chilli/pepperoni (lub 1 większa)
  • 2-3 ząbki czosnku
  • krewetki** (im więcej, tym lepiej)
  • 1-2 łyżki płynnego miodu
  • ok. 60 ml oliwy z oliwek extra vergine
  • pół pęczka natki pietruszki
  • 1 łyżeczka chilli w proszku (lum ostrzejrzego hiszpańskiego pimentonu)
  • 3 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
  • sól i pieprz do smaku
  • odrobina ostrej oliwy z papryczką chilli (opcjonalnie)

* Świeży makaron gotuje się tylko 3-4 minuty. Dlatego należy dobrze wyczuć moment wrzucenia go do wody. Najlepiej zrobić to w momencie dodawania krewetek do sosu.
** Podaję przepis na danie przygotowane z krewetek mrożonych niegotowanych (szarych). Krewetki gotowane (różowe) nie wymagają wcześniejszego podsmażania. Dodaje się je od razu do sosu.

Przygotowanie
Krewetki rozmrozić i osuszyć na kuchennym ręczniku papierowym.
Paprykę pokroić w paski długości ok. 3-4 cm i grubości ok. 0,7 mm.
Ostre papryczki oczyścić z pestek (danie i tak będzie ostre) i drobno posiekać.
Czosnek posiekać lub pokroić w plasterki.
W garnku zagotować wodę na makaron. Gdy zacznie wrzeć, wsypać 2 łyżeczki soli i wrzucić makaron (suchy).
Na patelni rozgrzać na średnim ogniu odrobinę oliwy.
Wrzucić krewetki i podsmażać do czasu, aż zaróżowieją. Zdjąć z patelni i odłożyć na bok przykryte folią aluminiową.
Na patelnię wlać resztę oliwy z oliwek i ewentualnie odrobinę oliwy chilli.
Wrzucić paprykę, papryczki i czosnek. Dusić na średnim ogniu, aż papryka lekko zmięknie.
Dodać suche przyprawy (chilli i słodką paprykę) oraz miód, a następnie posolić. Wymieszać. Na tym etapie warto spróbować sosu, żeby odpowiednio wyczuć równowagę między smakami – być może trzeba będzie dodać sól, miód lub ostre przyprawy.
Dodać do sosu krewetki. Jeśli korzystamy z krewetek gotowanych, również dodajemy je w tym momencie.
Do gotującej się wody wrzucić makaron (świeży).
Krewetki w sosie dusić na średnim ogniu do czasu, aż będą ugotowane – jędrne, ale nie gumiaste (zajmie to tylko parę minut).
Odlać filiżankę wody z garnka, a makaron odcedzić na sitku.
Sos rozrzedzić wodą z makaronu według uznania – nie powinien być ani za rzadki, ani za gęsty. Dodać posiekaną natkę pietruszki (część zostawić do dekoracji).
Wymieszać makaron z sosem.
Podawać od razu posypane natką pietruszki, świeżo zmielonym pieprzem i płatkami parmezanu.

Smacznego!


piątek, 14 grudnia 2012

Muffiny z fetą i oliwkami


Święta, a właściwie okres przedświąteczny, kojarzą mi się z wieloma zwyczajami. Jednym z nich jest babskie oglądanie "Love Actually" i towarzyszący mu zbiorowy zachwyt nad ulubioną sceną - tańczącym Hugh Grantem. Dzisiaj właśnie jest ten wieczór, kiedy w pięć zasiądziemy przed telewizorem i będziemy się rozpływać nad tanecznym talentem Pana Ministra...
Dzisiaj jest również ten wieczór, kiedy postanowiłam poszerzyć swój muffinowy repertuar o smak wytrawny. I tak, w ramach "dofilmowej przekąski", przygotowałam muffiny z fetą i oliwkami.
Za podstawę znów posłużyła mi nieoceniona "Nigella gryzie". Tym razem modyfikowałam przepis na muffiny Welsh-rarebit.
Muszę przyznać, że im więcej muffinek piekę, tym bardziej mi się to podoba. Dzisiejszy debiut w zakresie muffinek niesłodkich uważam za udany. Jest to na razie tylko moja opinia, bo zbiorowa degustacja odbędzie się dopiero za parę godzin*.

* dodane rano następnego dnia: Muffiny zostały ocenione korzystnie przez grono degustacyjne :)

Składniki na 12 muffinek
"Suche"
  • 275 g mąki pszennej (użyłam tortowej typ 450)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka soli
  • 1/2 łyżeczki pieprzu
  • 1 łyżeczka suszonej bazylii
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 1 łyżeczka suszonej słodkiej papryki

"Mokre"
  • 125 ml mleka (w temperaturze pokojowej)
  • 150 ml jogurtu naturalnego
  • 5 łyżek oleju roślinnego
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1 jajko

Dodatki
  • 200 g kosteczek sera feta
  • 160 g zielonych oliwek

Przygotowanie
Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C z termoobiegiem.
Formę do muffinek wyłożyć papilotkami.
12 oliwek odłożyć do dekoracji. Resztę pokroić (niezbyt drobno).
W jednej misce wymieszać wszystkie składniki suche.
W drugiej misce wymieszać wszystkie składniki mokre.
Do mokrej mieszanki dodać kosteczki feta i pokrojone oliwki. Wymieszać.
Mokrą mieszankę wlać do suchej.
Delikatnie wymieszać wszystko widelcem - tylko do połączenia składników. Masa powinna pozostać grudkowata.
Wypełnić masą papilotki. Na wierzchu każdej muffinki ułożyć całą oliwkę.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 20 minut.

Smacznego!




czwartek, 13 grudnia 2012

Bucatini alla carbonara vegetariana (z zielonym groszkiem i szalotką)


To jedno z dań, które można opisać słowami „błyskawicznie i smacznie”. Jego przygotowanie zajmuje tyle czasu, ile potrzeba na ugotowanie makaronu i wymieszanie go z sosem. Czyli w sumie mniej niż 15 minut. Drugą zaletą jest możliwość przygotowania go w każdej chwili – składniki są bowiem albo standardowym wyposażeniem każdej kuchni (makaron, jajka), albo mogą być długo przechowywane (mrożony groszek, parmezan).
Najważniejszym momentem podczas przygotowywania carbonary jest mieszanie makaronu z sosem. Nie należy robić tego w garnku, w którym gotował się makaron, gdyż jajko, przy zetknięciu się z gorącymi ściankami naczynia, od razu zetnie się i powstanie jajecznica. Kiedyś popełniłam ten błąd… Danie było smaczne (czegóż tu nie lubić?), ale wersja „poprawna” jest bez porównania lepsza, no i przede wszystkim - dzięki błyszczącemu jajku oblepiającemu każdą nitkę makaronu - piękniej się prezentuje na talerzu!

Składniki na dwie porcje
  • 200 g makaronu (mnie najbardziej pasuje tu bucatini, ale może być też spaghetti)
  • 2 duże lub 3 mniejsze dobre jajka (najlepiej z chowu ekologicznego, z pięknymi żółtymi żółtkami)
  • 2-3 łyżki startego parmezanu
  • 2 szalotki
  • 2-3 garście mrożonego zielonego groszku
  • 2 łyżki dobrej oliwy z oliwek
  • sól i pieprz do smaku
  • natka pietruszki do posypania

Przygotowanie
W garnku zagotować wodę na makaron. Gdy zacznie wrzeć, wsypać 2 łyżeczki soli i wrzucić makaron.
Groszek zalać wrzątkiem i po chwili odcedzić na sitku.
Szalotkę drobno posiekać.
Na małej patelni rozgrzać oliwę. Dodać szalotkę i zeszklić na średnim ogniu (nie rumienić). Dodać groszek, wymieszać. Trzymać na małym ogniu, aż do ugotowania makaronu.
W misce (dużej – takiej, żeby zmieścił się w niej cały makaron) roztrzepać jajka. Dodać starty parmezan oraz sól i pieprz do smaku. Wszystko dokładnie wymieszać.
Ugotowany makaron odcedzić na sitku. Wrzucić z powrotem do garnka. Dodać cebulkę z groszkiem i wszystko dokładnie wymieszać.
Teraz nadchodzi kluczowy moment: do miski z masą jajeczną wrzucić makaron z groszkiem i od razu szybko i dokładnie wymieszać. Masa jajeczna powinna w całości pokryć nitki makaronu. Jajko nie będzie surowe, bo delikatnie „ugotuje się” ciepłem makaronu.
Podawać od razu, posypane płatkami parmezanu, odrobiną świeżo zmielonego pieprzu i natką pietruszki.

Smacznego!





środa, 12 grudnia 2012

Muffiny cytrynowe z makiem



Dzisiejszy post również jest pierwszy - pierwszy z przepisem!

Postanowiłam zacząć od czegoś, co ostatnio włączyłam do swojego stałego repertuaru wypieków - od muffinek. Do rozpoczęcia muffinowej przygody zainspirowała mnie koleżanka z pracy. Udałam się więc do sklepu i kupiłam specjalną formę (na wszelki wypadek mniejszą, na 6 muffinek, czego teraz żałuję) oraz papilotki.
Od razu wiedziałam, jaki smak pójdzie na pierwszy ogień - muffiny cytrynowe z makiem. Dwa lata temu spróbowałam ich w Starbucksie w Manchesterze i z miejsca się zakochałam. Były pyszne - nie za słodkie, z przyjemną nutką makową. Niestety nie widziałam ich w żadnym z polskich Starbucksów.
Jako nowicjuszka w temacie pieczenia muffinek, musiałam znaleźć instrukcje, na których mogłabym się oprzeć. Punktem wyjścia był dla mnie przepis Nigelli z książki "Nigella gryzie" na pomarańczowe muffiny śniadaniowe. Oczywiście został on przeze mnie odpowiednio zmodyfikowany. Muffinki wyszły całkiem smakowite. Moja przyjaciółka (która, jak się okazało, nie lubi maku) zjadła aż dwie!
Tych, których przeraża wizja maku chrzęszczącego między zębami, uspokajam - nic takiego nie ma miejsca, maku jest naprawdę niewiele.

Składniki na 12 muffinek
"Suche":
  • 250 g mąki pszennej (użyłam tortowej typ 450)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 75 g cukru (użyłam brązowego)
  • skórka starta z 2 cytryn (trzeba je wcześniej sparzyć wrzątkiem)
  • 3 łyżeczki maku (można dać więcej lub mniej - w zależności od upodobań)

"Mokre":
  • 75 g masła 
  • sok wyciśnięty z 1-2 cytryn (zależy od tego, jak bardzo kwaskowate muffinki chcemy osiągnąć)
  • 100 ml mleka (w temperaturze pokojowej - po wyjęciu z lodówki można odrobinę ogrzać w kuchence mikrofalowej)
  • 1 jajko (w temperaturze pokojowej - po wyjęciu z lodówki można ogrzać pod ciepłą wodą)

Przygotowanie
Nagrzać piekarnik do temperatury 190 st. C z termoobiegiem.
Formę do muffinek wyłożyć papilotkami.
W jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki.
Masło rozpuścić i ostudzić. Ja robię to w kuchence mikrofalowej ustawionej na minimalną temperaturę podgrzewania (90 st. C) - podgrzewam mniej więcej minutę, robiąc przerwy co ok. 15 sekund, żeby przemieszać masło i sprawdzić, czy jest gotowe.
W drugiej misce wymieszać wszystkie składniki mokre. Jajko można wcześniej roztrzepać widelcem, ale żółtko można też rozbić wraz z resztą mokrej mieszanki.
Mokrą mieszankę wlać do suchej.
Delikatnie wymieszać widelcem - tylko do połączenia składników. Masa powinna być jak najbardziej grudkowata.
Masą wypełnić papilotki.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 20 minut.

Smacznego!


wtorek, 11 grudnia 2012

Aperitif, czyli... zaczynamy!

Pomysł założenia bloga chodził za mną już od jakiegoś czasu... Dlaczego więc nie zaczęłam od razu? Powody można by mnożyć. Blogów kulinarnych w Internecie jest mnóstwo. Sama jestem regularną czytelniczką wielu z nich. Po co więc kolejny? Czy nie będzie on powielaniem tego samego? Kolejna wątpliwość to "czy jestem odpowiednią osobą do prowadzenia bloga kulinarnego?". Moje niedoścignione wzorce: Liska z White Plate i Asia z Kwestii Smaku mają już wieloletnie doświadczenie i smykałkę do wymyślania wspaniałych potraw. Ja bardzo chętnie je wykorzystuję - czasem modyfikuję (bardziej lub mniej), czasem, krok po kroku, stosuję się do wszystkich wskazówek. Wiele potraw wymyślam sama "od zera", ale często szukam też inspiracji u innych. Czy to wystarczy, żeby samodzielnie pisać? Inne pozycje w kolumnie "Powody dla niezakładania bloga" to: brak profesjonalnego aparatu i talentu fotograficznego, brak czasu...
A jednak jestem tu teraz, piszę mój pierwszy post i zamierzam kontynuować tę działalność. Co takiego pojawiło się w kolumnie "Powody dla założenia bloga"? Jedno słowo: chcę.
Chcę pisać o tym, co udaje mi się stworzyć w kuchni. Chcę się tym trochę pochwalić. Chcę być kolejną osobą, która potrafi cieszyć się z innymi swoim zamiłowaniem do "pichcenia". Chcę, żeby ten blog był dla mnie odskocznią. Chcę mieć dodatkowe zajęcie i przyjemność z tworzenia czegoś od początku.
To tyle ze wstępu. I tyle na dzisiaj. Pierwszy post uważam za napisany!