wtorek, 30 kwietnia 2013

Pieczony łosoś z ciepłą salsą z mango i papryki


"Pyszny łosoś, ale to niby-po-grecku po prostu rewelacyjne!" - tymi słowami zostało podsumowane poniższe danie. Na miejscu łososia byłoby mi trochę przykro (był idealny - świeżutki, dorodny, różowy, mięsisty), ale biorąc pod uwagę, że salsa mango-paprykowa to moje osobiste, własnoręczne dzieło, a w przypadku łososia odpowiadam tylko za doprawienie i upieczenie, było mi bardzo miło.
To danie aż krzyczy kolorami: różowy łosoś, żółto-pomarańczowe mango, czerwona papryka i zielona natka pietruszki. Do tego biały, puszysty (koniecznie ugotowany na sypko!) ryż basmati. Prawdziwa wiosna na talerzu!


Pieczony łosoś z ciepłą salsą z mango i papryki

Składniki
Salsa z mango i papryki:
(z podanej ilości składników przygotujemy taką ilość salsy, która wystarczy 
do przykrycia grubą pierzynką ok. 10 porcji pieczonego łososia)
  • 2 duże mango
  • 2 duże czerwone papryki (lub 1 czerwona i 1 żółta)
  • 1 duża czerwona cebula
  • 1 ostra czerwona papryczka
  • 1 duży pomidor
  • sok wyciśnięty z 1 limonki
  • 3 ząbki czosnku
  • duży pęczek natki pietruszki
  • 1 łyżka miodu
  • 1 łyżka cukru trzcinowego
  • 1/2 łyżeczki sproszkowanego, wędzonego, słodkiego pimentonu (lub papryki w proszku - słodkiej lub ostrej)
  • 2 łyżki oleju słonecznikowego
  • sól i pieprz do smaku

Pieczony łosoś:
  • filety z łososia (porcja to kawałek o wadze ok. 150-200 g)
  • oliwa z oliwek
  • sok z cytryny

Przygotowanie
Salsa mango-paprykowa:
Mango obrać i pokroić w drobną kostkę. Jeśli mango jest mało dojrzałe, warto je poddusić przez parę minut w garnuszku ustawionym na małym ogniu z niewielką ilością wody. Jeśli jest miękkie i soczyste, można pominąć ten etap.
Pomidora sparzyć, obrać ze skórki, usunąć gniazda nasienne, a miąższ pokroić w drobną kosteczkę.
Paprykę pokroić w drobną kostkę.
Cebulę i ostrą papryczkę drobno posiekać.
Czosnek obrać i przecisnąć przez praskę.
Natkę pietruszki poszatkować.

Na głębokiej patelni o grubym dnie rozgrzać na średnim ogniu olej.
Dodać cebulę z czosnkiem. Podsmażać, aż cebula stanie się szklista i zmięknie.
Do cebuli dodać paprykę i ostrą papryczkę. Podgrzewać przez ok. 2 minuty.
Dodać pomidora i mango oraz wlać sok z limonki.
Wymieszać wszystkie składniki, a następnie dodać miód, cukier i słodką papryczkę w proszku. Doprawić solą i pieprzem. Wymieszać całą zawartość patelni. Dusić pod przykryciem na niewielkim ogniu przez ok. 10-15 minut, mieszając od czasu do czasu. Salsa jest gotowa, gdy mango i papryka zmiękną, warzywa puszczą soki, a na patelni pojawi się sos o konsystencji syropu.
Spróbować i ewentualnie doprawić wedle uznania.
Przed samym podaniem, do ciepłej salsy wmieszać posiekaną natkę pietruszki.

Pieczony łosoś:
Filety z łososia opłukać pod bieżącą wodą i dokładnie osuszyć kuchennym ręcznikiem papierowym. 
Każdy kawałek ryby posolić, popieprzyć, a następnie skropić kilkoma kroplami soku z cytryny i posmarować oliwą z oliwek. Przykryć folią spożywczą i odstawić na pół godziny.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia lub folią aluminiową.
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 st. C (grzanie góra-dół). Jeśli danie przygotowujemy dla większej liczby osób i wykorzystujemy dwie blachy, należy w piekarniku włączyć opcję termoobiegu i ustawić temperaturę 180 st. C.
Kawałki ryby układać na blasze w niewielkich odstępach od siebie, skórą do dołu.
Wstawić do piekarnika i piec ok. 12 minut. Stan upieczenia ryby sprawdzić po 10 minutach (lub jeszcze wcześniej, jeśli filety były mniejsze). Łosoś powinien być miękki i soczysty, lekko różowy i rozpadać się na kawałki przy delikatnym dotknięciu widelcem.

Upieczone filety z łososia układać na podgrzanym talerzu. Każdy kawałek przykryć grubą warstwą ciepłej salsy mango-paprykowej. Podawać z ryżem basmati.

Smacznego!


Przywołujemy wiosnę!!!
Akcja Kolacja

niedziela, 28 kwietnia 2013

Lekka chleba, czyli chleb pszenny na zakwasie żytnim


Ten chleb to jedno z moich pierwszych piekarniczych poczynań. Nie wiem, jak to się stało, że post gdzieś mi się zapodział i dopiero teraz ogląda światło dzienne... No, ale lepiej późno niż wcale.
Lekka chleba, czyli chleb pszenny na zakwasie żytnim, bez dodatku ziaren to idealny chleb na kanapki. Ma chrupiącą skórkę, zwarty, mięsisty miąższ i delikatnie kwaskowy smak. Doskonale nadaje się również jako grzanka do zup kremów: wystarczy natrzeć kromkę przekrojonym ząbkiem czosnku, skropić oliwą i zapiec parę minut w piekarniku pod grillem.


Lekka chleba, czyli chleb pszenny na zakwasie żytnim
(przepis pochodzi z książki Daniela Leadera "Local breads: sourdough and whole grain recipes from Europe's best artisan bakers", 
a ja zaczerpnęłam go z bloga Piekarnia Tatter)

Składniki na jeden okrągły bochenek
Na zaczyn zakwasowy:
  • 50 g aktywnego zakwasu żytniego razowego (150% hydracji*)
  • 75 g wody (o temp. 21 st. C)
  • 75 g mąki żytniej razowej (typ 2000)
* Na stronie Piekarni Tatter jest interesujący i zrozumiały wpis na temat hydracji. W dużym skrócie chodzi tu o stosunek ilości wody do mąki. Mój zakwas żytni (zakwas "matka") ma hydrację 100% (dokarmiam go dając dokładnie tyle samo wody co mąki). Tym razem, dokarmiając zakwas przed zrobieniem zaczynu, dałam 150 g wody i 100 g mąki i w ten sposób otrzymałam zakwas 150%, który wykorzystałam w tym przepisie.

Na ciasto właściwe:
  • 200 g zaczynu zakwasowego
  • 275 g wody (o temp. 21 st. C)
  • 500 g mąki pszennej chlebowej (typ 650)
  • 1/2 łyżeczki drożdży instant
  • 10 g soli

Przygotowanie
praca podzielona na 2 dni: wieczór (zrobienie zaczynu) + przedpołudnie następnego dnia (wyrabianie i pieczenie)
czas przygotowania bochenka: 4-4,5 h
czas pieczenia: 35 min

Wieczorem (dzień przed pieczeniem):
Składniki zaczynu wymieszać dokładnie w misce. Przykryć szczelnie folią spożywczą i zostawić na 10 godzin (na noc).

W dniu pieczenia:
W dużej misce wymieszać zaczyn, mąkę, wodę i drożdże (nie dodawać jeszcze soli!).
Odstawić na 20 minut i po tym czasie dodać sól.
Zagnieść ciasto; powinno być gładkie i lekko kleiste.
Ciasto przełożyć do miski. Przykryć miskę czystą ścierką i odstawić na 2 godziny w ciepłe miejsce (24 st. C) do wyrośnięcia. Po godzinie ciasto należy "odgazować": Tatter pisze o złożeniu ciasta; moje było na to zbyt lepkie, więc 2-3 razy wgniotłam w nie pięść (słychać było wtedy charakterystyczny dźwięk uciekającego powietrza).
Koszyk do wyrastania chleba (lub duży durszlak) wyłożyć czystą ściereczką obficie obsypaną mąką.
Z wyrośniętego ciasta uformować okrągły bochenek (zachęcam do obejrzenia filmiku instruktażowego), a następnie umieścić go (stroną ze złączeniem do góry) w koszyku/durszlaku. Naczynie z ciastem włożyć do dużej foliowej torby i odstawić do wyrośnięcia na 1,5 godziny.

W tym czasie piekarnik (z umieszczonym wewnątrz kamieniem do pieczenia) rozgrzać do temp. 250 st. C.
Wyrośnięty bochenek przełożyć na obsypaną mąką deskę do przenoszenia ciasta i zrobić w nim nacięcia (jak widać na zdjęciach, mój bochenek - mimo nacinania - pękł w jednym miejscu; domownicy stwierdzili jednak, że to tylko dodało mu rustykalnego uroku).
Nagrzany piekarnik spryskać kilka razy wodą z rozpylacza. Wytworzy się para, dzięki której chleb zyska chrupiącą skórkę.
Bochenek zsunąć na rozgrzany kamień. Piec z parą przez 10 minut; w połowie tego czasu ponownie spryskać ścianki piekarnika (oraz bochenek) wodą z rozpylacza.
Po 10 minutach zmniejszyć temperaturę do 230 st. C i piec chleb jeszcze 25 minut. Po ok. 20 minutach lekko uchylić drzwiczki piekarnika i przez ostatnie 5 minut dopiekać chleb w ten sposób.
Ostrożnie wyjąć chleb z piekarnika i lekko popukać w jego spód: jeśli słychać głuchy odgłos, chleb jest upieczony. Zostawić do ostygnięcia na kratce lub ruszcie z piekarnika.
Z krojeniem poczekać, aż chleb całkowicie wystygnie.

Smacznego!


piątek, 26 kwietnia 2013

Penne w sosie z pieczonych winogron


Ktoś mi niedawno powiedział, że ludzie - pod względem podejścia do gotowania - dzielą się na tych, którzy skrupulatnie przestrzegają wskazówek w przepisach i na tych, którzy ciągle eksperymentują. Nie zgadzam się z takim podziałem. Sama znajduję się dokładnie w połowie tej skali. Często mam ochotę "krok po kroku" odtworzyć interesujący przepis z jednej z wielu książek kucharskich z mojej kolekcji lub znaleziony w nieskończonych zasobach stron internetowych i blogów. Równie często jednak lubię bawić się z własnymi pomysłami, słuchać intuicji i próbować nowych połączeń smakowych. W przypadku wypieków zwykle skrupulatnie korzystam z podanych wskazówek, gdyż pieczenie traktuję jak rodzaj alchemii - często nawet drobne zmiany w przepisie mogą zadecydować o sukcesie lub katastrofie... Eksperymentować najbardziej lubię przy daniach makaronowych. Uważam, że to jeden z najwdzięczniejszych materiałów, przy którego przygotowaniu można popuścić wodze fantazji i sprawdzić "co by było, gdyby...".

Pewnego dnia szukałam ujścia dla rozpierającej mnie twórczej energii kulinarnej. Mój wzrok padł na miskę pełną pięknych, różowych winogron. Było to o tyle dziwne, że za winogronami nie przepadam i zwykle omijam je wzrokiem, sięgając po któryś z pozostałych 99% owoców świata. Tym razem jednak winogrona "przemówiły do mnie" i zainspirowały do przygotowania niecodziennej pasty. Szybko dobrałam pozostałe składniki, które miały przeistoczyć się w penne w sosie z pieczonych winogron.
Pieczone winogrona są słodkie, więc aby zachować równowagę smaków, należy zwrócić szczególną uwagę na przyprawy. Kluczową rolę odgrywa tu pieprz, który skutecznie trzyma w ryzach słodycz winogron, nie pozwalając, aby zdominowała ona smak całej potrawy. Niedostateczna ilość pieprzu spowoduje, że danie będzie słodkie, a nie wytrawne. Równie ważny jest parmezan, który dzięki słoności i charakterystycznej ostrości delikatnie piekącej w język, współpracuje z pieprzem, dopełniając danie niezbędnymi nutami smakowymi. Rozmaryn, tymianek i ocet balsamiczny dodają całości wyrazu. Natomiast wzbogacenie dania orzechami włoskimi (co przyszło mi do głowy na końcu) stanowi idealnie uwieńczenie dzieła - zarówno pod względem smaku, jak i struktury.
Na koniec, w ramach zachęcenia Was do wypróbowania penne w sosie z pieczonych winogron, wrócę do wątku ze wstępu do posta: skoro mój eksperyment kuchenny się powiódł, możecie teraz odtworzyć opracowany przeze mnie przepis!



Penne w sosie z pieczonych winogron

Składniki na 2 porcje
  • 180-200 g pełnoziarnistego makaronu penne
  • ok. 200 g różowych winogron (najlepsze będą bezpestkowe)
  • 2-3 łyżki oliwy z oliwek extra vergine o smaku rozmarynu (lub zwykłej)
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • listki urwane z 2 gałązek świeżego rozmarynu
  • 2 łyżeczki świeżego posiekanego tymianku (użyłam mrożonego)
  • garść orzechów włoskich
  • kawałek parmezanu do zestrugania
  • sól i pieprz do smaku

Przygotowanie
Piekarnik rozgrzać do temp. 220 st. C (grzanie góra-dół).
Orzechy posiekać na mniejsze kawałki. 
Parmezan zestrugać na płatki (duże wiórki).
Listki rozmarynu posiekać niezbyt drobno.
Winogrona umyć i osuszyć.
W żaroodpornym naczyniu ceramicznym umieścić winogrona, oliwę, ocet balsamiczny i zioła. Doprawić solą i dużą ilością świeżo zmielonego pieprzu. 
Wymieszać wszystko dokładnie, żeby każde winogrono w całości pokryło się marynatą. Wstawić do rozgrzanego piekarnika. Zapiekać przez ok. 20-25 minut. W trakcie pieczenia kilkakrotnie zamieszać. Winogrona są gotowe, gdy się pomarszczą, popękają i wypuszczą soki.
W osolonym wrzątku ugotować makaron al dente. Po ugotowaniu odcedzić, zachowując odrobinę wody.
Makaron przełożyć z powrotem do garnka. Dodać upieczone winogrona wraz z całym sosem z naczynia. Wsypać posiekane orzechy. Wymieszać dokładnie, trzymając garnek na małym ogniu. Gdyby pasta okazała się za sucha, dolać kilka łyżek wody z gotowania makaronu (ja nie dawałam).
Podawać od razu, posypane płatkami świeżo zestruganymi z kawałka parmezanu.

Smacznego!



Kwiecień plecień: przeplatamy smaki 2013 Akcja Kolacja

środa, 24 kwietnia 2013

Casarecce z pesto z rukoli i pieczonymi pomidorkami koktajlowymi


Najbardziej oczywistym pomysłem na wykorzystanie pesto z rukoli jest wymieszanie go z makaronem. Klasycznie i smacznie. Rukola ma bardzo intensywny smak i taka prosta pasta jest wyśmienita i właściwie nie wymaga żadnych dodatków. Jakiś czas temu postanowiłam jednak odrobinę urozmaicić makaron z pesto z rukoli i wzbogaciłam go o kilka upieczonych pomidorków koktajlowych. Niby nic takiego, a jednak... Danie zyskało nie tylko pod względem estetycznym (czerwone przypieczone pomidorki pięknie wyglądają w otoczeniu zielonych klusek), ale również smakowym (delikatnie kwaskowate podpieczone pomidorki doskonale komponują się z subtelną goryczką pesto z rukoli). Polecam.


Casarecce z pesto z rukoli 
i pieczonymi pomidorkami koktajlowymi

Składniki na dwie porcje
  • 200 g  krótkiego makaronu (użyłam casarecce)
  • 3 łyżki pesto z rukoli (z tego przepisu)
  • 8 pomidorków koktajlowych
  • odrobina oliwy z oliwek extra vergine
  • szczypta suszonej bazylii
  • sól, pieprz

Przygotowanie
Pieczone pomidorki koktajlowe:
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 st. C (funkcja grillowania).
Pomidorki koktajlowe przekroić wzdłuż na pół, a następnie ułożyć na blasze (przekrojoną częścią do góry). Skropić oliwą z oliwek extra vergine, posolić, popieprzyć i posypać suszoną bazylią.
Wstawić do nagrzanego piekarnika na najwyższy poziom i zapiekać przez ok. 5-7 minut.

W tym czasie ugotować makaron al dente w osolonym wrzątku.
Odcedzić, zachowując filiżankę wody.
Makaron przełożyć z powrotem do garnka ustawionego na małym ogniu.
Dodać pesto z rukoli i kilka łyżek wody z gotowania makaronu.
Wszystko dokładnie wymieszać i podgrzewać przez minutę.
Podawać od razu z ułożonymi na wierzchu pieczonymi pomidorkami.

Smacznego!




Przywołujemy wiosnę!!!
Akcja Kolacja

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Estoński kringel, czyli wieniec cynamonowy


Zainspirowana zdjęciami, które jakiś czas temu pojawiły się na profilu White Plate na Facebooku (zaczerpniętymi stąd) oraz planowaną na majówkę wycieczką do Tallinna postanowiłam zmierzyć się z tradycyjnym estońskim przysmakiem - kringlem, czyli zaplecionym cynamonowym wieńcem z ciasta drożdżowego.
Jeśli lubicie cinnamon rolls, cinnabons, ślimaki cynamonowe i inne tego rodzaju smakołyki, estoński kringel na pewno podbije Wasze serca i podniebienia. Zewnętrzne warstwy wieńca są chrupiące, a wewnętrzne mięciutkie. Kringel najlepiej smakuje lekko ostudzony, ok. pół godziny po wyjęciu z piekarnika, kiedy w środku wciąż jest ciepły.


Estoński kringel, czyli wieniec cynamonowy
(przepis oryginalny pochodzi z tej strony)

Składniki
Na ciasto:
  • 15 g świeżych drożdży
  • 125 ml ciepłego mleka
  • 1 łyżka cukru
  • 300 g mąki pszennej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 30 g roztopionego masła
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1 żółtko
Na nadzienie:
  • 50 g roztopionego masła
  • 4 łyżki cukru (użyłam trzcinowego)
  • 3 łyżeczki cynamonu

Przygotowanie
Drożdże wymieszać z cukrem i mlekiem i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 15 minut. Po tym czasie w naczyniu powinny pojawić się liczne bąbelki.
Do miski przesiać mąkę i wymieszać z solą.
Do zaczynu drożdżowego dodać żółtko i roztopione masło. Połączyć składniki i całą mieszankę wlać do miski z mąką.
Wymieszać składniki w misce, a następnie przenieść masę na blat i wyrabiać ciasto do czasu, aż stanie się elastyczne.
Uformować kulę z ciasta i umieścić ją w misce wysmarowanej olejem. Miskę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na ok. godzinę. Po tym czasie ciasto powinno dwukrotnie zwiększyć swoją objętość.
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 st. C (grzanie góra-dół).
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Przygotować nadzienie: wymieszać roztopione masło z cukrem i cynamonem.
Blat podsypać mąką.
Wyłożyć ciasto i rozwałkować je na prostokąt o grubości ok. 0,5 cm.
Ciasto równomiernie posmarować pastą cynamonową, a następnie zwinąć w rulon wzdłuż dłuższego brzegu.
Rulon przekroić na pół, zostawiając przy jednym z końców kilkucentymetrowy złączony fragment (potem jego również się rozetnie, ale w ten sposób łatwiej się zaplata warkocz). Obie części zawijać na przemian w warkocz, starając się, aby rozcięcie z widocznymi warstwami ciasta i nadzienia znajdowało się na wierzchu. Gdy warkocz będzie zapleciony na całej długości, można rozciąć pozostawiony złączony fragment rulonu, a następnie połączyć oba końce tak, aby powstał okrągły wieniec.

Dla ułatwienia zamieszczam zdjęcie z poszczególnymi etapami zaplatania warkocza:
Zdjęcie pochodzi ze strony Just love cookin'

Polecam również krótki filmik instruktażowy, który bardzo ułatwia pracę:

Zawinięty wieniec ostrożnie przenieść na blachę do pieczenia. Zostawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut, po czym wstawić do nagrzanego piekarnika.
Po 5-10 minutach zmniejszyć temperaturę do 180 st. C i piec jeszcze 20-30 minut do momentu, aż wierzch wieńca stanie się rumiany.
Odstawić do ostygnięcia.

Jätku leiba!



sobota, 20 kwietnia 2013

Zakwas pszenny


Rozpoczynając swoją przygodę z zakwasem, przygotowałam dwie jego wersje bazujące na dwóch różnych recepturach. Pierwszy (o którym pisałam tutaj) to zakwas żytni. Drugi to zakwas mieszany "prawie pszenny" (na początku hodowli używa się również mąki żytniej), który przedstawiam poniżej.
Przepis jest autorstwa Michała "Magla" Maszkiewicza i został opublikowany na łamach drugiego numeru Kukbuka. Przez ponad miesiąc mieszkał w mojej lodówce niewykorzystywany (ale, rzecz jasna, regularnie dokarmiany), bo chleby piekłam głównie na zakwasie żytnim. Ostatnio postanowiłam jednak przetestować moje drugie "zakwasowe dziecko", żeby sprawdzić, czy będzie się sprawowało równie dobrze jak pierwsze. Pszenek zdał egzamin na szóstkę i tym samym zasłużył na pochwałę oraz oficjalny wpis na blogu.


Zakwas pszenny vel. Pszenek
(przepis Michała "Magla" Maszkiewicza opublikowany w magazynie kulinarnym Kukbuk nr 2)

Karma dla zakwasu
  • 1 kg mąki pszennej
  • 50 g mąki żytniej razowej (u mnie typ 2000)
  • 50 g mąki pełnoziarnistej (użyłam wielozbożowej pszenno-żytnio-orkiszowej; w oryginalnym przepisie była to mąka pszenna pełnoziarnista)
Wymieszać wszystko razem i umieścić w pojemniku. Przechowywać w suchym i ciemnym miejscu do czasu, aż będzie potrzebne do karmienia zakwasu.

Dzień 1. Narodziny zakwasu
  • 50 g mąki żytniej razowej (u mnie typ 2000)
  • 50 g mąki pszennej zwykłej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 120 ml letniej wody (o temp. 26 st. C)
Wymieszać wszystko dokładnie w szklanym naczyniu.
Odstawić w ciemne i ciepłe miejsce (o temp. 24-27 st. C) na 48 godzin. Ja naczynie z zakwasem ustawiłam bezpośrednio przy kaloryferze, za fotelem i otoczyłam papierową torebką z podziurawionym dnem, żeby cały czas było w ciemności.

Dzień 2. Dojrzewanie zakwasu
Nic nie robić z zakwasem. :)
Po 24 godzinach od "narodzin" zaczną pojawiać się bąbelki.

Dzień 3. Dokarmianie zakwasu
  • 100 g dojrzewającego zakwasu
  • 50 g mąki żytniej razowej (u mnie typ 2000)
  • 50 g mąki pszennej zwykłej (użyłam luksusowej typ 550)
  • 120 ml letniej wody (o temp. 26 st. C)
Dokładnie wymieszać wszystkie składniki (wyrzucić niewykorzystaną część zakwasu).
Odstawić w ciemne i ciepłe miejsce (o temp. 24-27 st. C) na 24 godziny.

Dzień 4. (i kolejne) Życie zakwasu
  • 100 g zakwasu z poprzedniego dnia
  • 100 g karmy dla zakwasu
  • 120 ml letniej wody (o temp. 26 st. C)
Wymieszać energicznie wszystkie składniki (wyrzucić niewykorzystaną część zakwasu).
Odstawić w ciepłe miejsce (o temp. 24-27 st. C).
Proces powtarzać każdego dnia o stałej porze (najlepiej rano).
Czwartego dnia, po porannym karmieniu, obserwować zachowanie zakwasu: jeśli będzie bardzo aktywny i szybko opadnie (po ok. 8 godzinach), należy go dokarmić już po 12 godzinach od ostatniego karmienia (a nie czekać całą dobę, do rana).
Na noc (po dodatkowym, wieczornym karmieniu) odstawić w chłodne miejsce (nie więcej niż 8 st. C).
Rano (o stałej porze) przenieść z powrotem w ciepłe miejsce (o temp. 24-27 st. C) i standardowo dokarmić.
Zakwas jest gotowy do wypieku chleba po ok. 5 karmieniach.


***

Zakwas przechowuję w lodówce, przykryty (nieszczelnie) folią spożywczą. Dokarmiam go raz w tygodniu taką samą ilością wody i mąki pszennej (czasem używam razowej, czasem chlebowej, a czasem najzwyklejszej np. luksusowej).

czwartek, 18 kwietnia 2013

Smarowidło do chleba z awokado i fety


Blender to w moim przekonaniu jedno z najważniejszych urządzeń kuchennych. Wykorzystuję go do przygotowania zup-kremów, pesto do makaronu, jak również past i smarowideł do chleba.
Ta, którą prezentuję dzisiaj, powstała spontanicznie, w wyniku dogłębnej obserwacji lodówki. W oczy rzuciły mi się dwa piękne, dojrzałe awokado oraz pół kostki fety. Wiedziałam, że oba składniki powinny wystąpić wspólnie w jakimś prostym przysmaku. Raz, dwa dobrałam więc "elementy towarzyszące", umieściłam wszystko w pojemniku blendera, wcisnęłam guzik i po kilkunastu sekundach smarowidło było gotowe. Idealne na śniadanie, do kromki domowego chleba. A jeszcze lepsze do zeskrobania ze ścianek naczynia i wylizania łyżeczki...


Smarowidło do chleba z awokado i fety

Składniki
  • 2 dojrzałe awokado
  • 100 g sera feta
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
  • pół łyżeczki soku z cytryny
  • pieprz
  • kilka kropel ostrej oliwy o smaku chilli

Przygotowanie
Awokado i czosnek obrać i pokroić na mniejsze części.
Fetę połamać palcami na kawałki.
Wszystkie składniki umieścić w pojemniku blendera i zmiksować na gładką masę.
Pasta smakuje najlepiej rozsmarowana na kromkach domowego żytniego chleba (na zdjęciu chleb żytni jasny na zakwasie).

Smacznego!


Przywołujemy wiosnę!!!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Zapiekana papryka faszerowana kuskusem z warzywami


Idealny pomysł na lekki, łatwy, wiosenny obiad. Nie jest to szybkie danie, bo papryka musi "odpokutować swoje" w piekarniku, ale naprawdę jest bardzo proste w przygotowaniu.
Pokazuję dwie wersje: z dodatkiem zapieczonego jajka i bez niego. Zdecydowanie polecam wersję z jajkiem - płynne żółtko tworzy cudowny sos dla farszu (widać to na dolnym zdjęciu), czym spaja całość i sprawia, że wszystko smakuje jeszcze lepiej!


Zapiekana papryka faszerowana kuskusem z warzywami

Składniki
  • 1 duża papryka
  • 1 średni pomidor
  • 40 g kaszy kuskus
  • 2 łyżki mrożonego zielonego groszku
  • 2 łyżki mrożonej zielonej fasolki
  • 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 1 łyżka posiekanego szczypiorku
  • sól, pieprz i słodka papryka w proszku - do smaku
  • opcjonalnie: 1 jajko na każdą połówkę papryki
  • oliwa z oliwek extra vergine

Przygotowanie
Piekarnik nagrzać do temp. 180 st. C (grzanie góra-dół).
Blachę do pieczenia wyłożyć folią aluminiową.
Kuskus przygotować zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu.
Paprykę umyć i przekroić wzdłuż na pół (razem z szypułką, bo ładnie wygląda). Usunąć pestki.
Pomidora sparzyć i obrać ze skórki. Usunąć gniazda nasienne, a miąższ drobno pokroić.
Groszek i fasolkę zalać wrzątkiem, a po 2-3 minutach odcedzić.
W misce wymieszać przygotowany kuskus, pomidora, groszek, fasolkę, zioła i łyżkę oliwy. Doprawić solą, pieprzem i sproszkowaną papryką.
Wnętrze każdej połówki papryki posmarować oliwą, posolić i popieprzyć.
Wypełnić papryki farszem, a następnie ułożyć je na blasze.
Piec ok. 45 minut. 
Wersja z jajkiem: Każde jajko wbić do osobnej filiżanki, nie uszkadzając żółtek. Na ok. 10 minut przed końcem pieczenia wysunąć do połowy blachę z piekarnika i ostrożnie wylać jajko na paprykę. Posolić, popieprzyć i zapiekać ok. 10 minut do czasu, aż białko się zetnie, a żółtko będzie "na miękko".

Smacznego!


Przywołujemy wiosnę!!!

niedziela, 14 kwietnia 2013

Qmam kasze, czyli moje pierwsze warsztaty kulinarne

Jakiś czas temu w Warszawie otworzyło się profesjonalne studio kulinarne, w którym odbywają się warsztaty z technik gotowania, pokazy, degustacje, sesje zdjęciowe. Oferta warsztatów w CookUp Studio jest niezwykle bogata i obejmuje zajęcia poświęcone kuchniom narodowym (włoskiej, szwedzkiej, tajskiej), jak również kursy skupione na konkretnych składnikach (czekolada), rodzajach dań (lody) czy umiejętnościach (knife skills). Miejsce robi wrażenie: pomieszczenie jest przestronne i znakomicie wyposażone w doskonały sprzęt oraz wszelkie możliwe produkty (żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia parapetu, na którym w wielkich opakowaniach poustawiane są przyprawy z całego świata). Nad organizacją czuwa przesympatyczna obsługa.

Jasne i przestronne CookUp Studio, w którym na każdym kroku można się natknąć na doniczki ze świeżymi ziołami albo słoiki z aromatycznymi przyprawami.

Ja wzięłam udział w warsztatach Qmam kasze na temat gotowania z wykorzystaniem kaszy, które... wygrałam w konkursie zorganizowanym przez Radio Kampus! Ostatnio, małymi kroczkami udaje mi się odczarowywać otaczającą mnie od lat aurę nigdy-nic-nie-wygrywam. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma... :)
Zajęcia poprowadziła Maia Sobczak, autorka i inicjatorka projektu Qmam kasze, propagatorka zdrowego stylu życia i odżywania się. Maia znakomicie sprawdziła się w roli nauczycielki i mentorki, zarażając wszystkich swoją pozytywną energią i pasją. Podczas zajęć przekazała nam - kameralnej grupce adeptek kaszowej sztuki kulinarnej - swoją wiedzę na temat prozdrowotnych właściwości kasz oraz nauczyła przyrządzać smakowite, pomysłowe, a przy tym nieskomplikowane potrawy.

Maia Sobczak opowiada nam o zaletach i właściwościach różnych kasz.
fot. Agata Charytoniuk

A co przygotowałyśmy? Same pyszności!
Zaczęłyśmy od lekkiej, wiosennej sałatki z roszponki i pęczaku, z granatem i sosem jabłkowo-czosnkowym. To połączenie bardzo przypadło mi do gustu; zwłaszcza sos o konsystencji musu, który - wraz ze współuczestniczkami kursu - wyjadałam łyżkami z pojemnika blendera...

Moja kompozycja sałatki z roszponki, pęczaku i owoców granatu. Prawda, że ładnie się prezentuje?

W daniu głównym królowała biała, niepalona kasza gryczana. Przygotowałyśmy ją w towarzystwie porów duszonych w winie oraz pieczonych buraków. Jakie to proste! Trzy składniki, dużo przypraw i... danie gotowe!

Dzięki przekazanemu przez Maię trikowi z filiżanką, utworzenie zgrabnego kopczyka z mieszanki kaszowo-porowej było się bardzo łatwe.
Asia - autorka bloga Dziarska Para oraz moja "patelniowo-garnkowa partnerka" -  i ja prezentujemy nasze dania. Chwilę po zrobieniu zdjęcia talerze były już puste...

Na koniec zabrałyśmy się za przygotowanie dania na słodko: placuszków owsiano-migdałowych z suszonymi śliwkami. Najtrudniejszym zadaniem okazało się ich usmażenie... Muszę się przyznać, że pierwsze partie trochę za bardzo mi się przypiekły (nie lubię używać słowa "spalony")... I choć Maia stwierdziła, że właśnie te smakowały jej najbardziej, ja nie byłam usatysfakcjonowana. Na szczęście sprawdziła się tu zasada "do trzech razy sztuka" oraz zadziałał mój upór i perfekcjonistyczne zacięcie i trzecia tura smażenia zakończyła się sukcesem - wreszcie udało mi się zdjąć z patelni ładne, zgrabne i rumiane placuszki. Podane zostały z plasterkami śliwki skarmelizowanymi na odrobinie cukru muscovado.

Gdybym na talerzu ułożyła trzy pierwsze placuszki, deser nie prezentowałby się równie atrakcyjnie... Na szczęście te udało mi się usmażyć (prawie) idealnie.
Intensywne prace nad przygotowaniem kaszowych dań trwały nieustająco!
fot. Agata Charytoniuk i smakiemsietoczy.blogspot.com

Moje pierwsze warsztaty kulinarne były wspaniałym, niezapomnianym doświadczeniem. Poznałam ciekawe osoby, rozwinęłam swój warsztat kulinarny, a także dowiedziałam się wielu interesujących informacji na temat kasz i ich wpływu na nasze zdrowie. Zawsze lubiłam kaszę i korzystałam z niej w kuchni, ale teraz - kiedy lepiej poznałam jej właściwości i możliwości zastosowania w różnego typu potrawach - na pewno stanie się ona jeszcze ważniejszym elementem przygotowywanych przeze mnie dań.
W pierwszej kolejności - dzięki uprzejmości i za zgodą Mai - zaprezentuję przepisy na dania, które nauczyłam się przyrządzać podczas warsztatów. Mam nadzieję, że w zaciszu własnej kuchni wyjdą równie smaczne, jak w CookUp Studio.

Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage Życie smakiem się toczy na Facebooku.